Prawie całą środę sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka segregowała ponad 1000 poprawek, które opozycja wniosła do projektu nowej radykalnej ustawy o Sądzie Najwyższym. Przewodniczący komisji poseł Stanisław Piotrowicz nie wykluczył, że poprawki zostaną zblokowane. To ułatwi ich szybsze odrzucenie. Ustawa więc raczej zostanie przegłosowana na tym posiedzeniu. Z tym, że kilka poprawek zgłosił PiS. Jedna z nich przesuwa wejście w życie ustawy z 14 do 30 dni po jej opublikowaniu.
Ponad tysiąc poprawek
– Będziemy się starać maksymalnie wydłużyć prace Komisji Sprawiedliwości – powiedział w środę rano Ryszard Petru, lider Nowoczesnej.
Z kolei poseł Paulina Hennig-Kloska, rzecznik Nowoczesnej, przekonywała, że poprawki nie mają na celu wyłącznie obstrukcji prac komisji. – Wiele z nich zmierza do ograniczenia wpływu pana ministra Ziobry na funkcjonowanie sądów – mówiła.
Bardzo możliwe, że nad poprawkami opozycji Sejm będzie głosował łącznie, czyli odrzuci je, jak to miało miejsce podczas burzliwych obrad nad budżetem zeszłej jesieni. Łączne głosowanie budzi sprzeciw części prawników, ale już był taki precedens. Ważniejsze w skutkach są jednak poprawki PiS, które zapewne zostaną przegłosowane. Według jednej z nich członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa Sejm będzie wybierał większością 3/5 głosów. Realizuje więc oczekiwania prezydenta Andrzeja Dudy, który od takiej zmiany uzależnił podpisanie nowej ustawy o SN. Srodtytul: Prezydent nie minister
Kolejne dwie poprawki strony rządowej to efekt spotkania marszałków Sejmu i Senatu z prezydentem. Jedna stanowi, że to prezydent, a nie minister sprawiedliwości ma zadecydować, którzy sędziowie będą nadal mogli orzekać w SN. Zapowiedział ją Stanisław Piotrowicz. Pierwotny projekt przewidywał, że dzień po wejściu w życie ustawy 84 obecnych sędziów SN przejdzie w stan spoczynku, z wyjątkiem tych, których zatrzyma minister sprawiedliwości, by zapewnić ciągłość pracy. Na czas przejściowy przewidziano, że SN ma liczyć 44 sędziów.