Uniewinniony od zarzutu nakłaniania do zabójstwa gen. Marka Papały Ryszard Bogucki walczy o 9 mln zł zadośćuczynienia za lata niesłusznego aresztowania w tej głośnej sprawie. Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie jest na finiszu. W środę może zapaść wyrok.
W pozwie Bogucki i jego adwokaci mówią o „torturach XXI wieku i nieludzkim traktowaniu" i wskazują na nieznane dotąd fakty – nękanie, jakiego miał doświadczyć, kiedy był tymczasowo aresztowany.
W latach 90. Bogucki był biznesmenem, później jego nazwisko pojawiało się w słynnych sprawach kryminalnych, m.in. tej dotyczącej zabójstwa szefa polskiej policji. Do aresztu trafił w 2001 r. Od początku – jak twierdzi – organy ścigania forsowały tezę, że jest on „zabójcą Papały", więc w areszcie nadano mu kategorię N, czyli osoby niebezpiecznej.
Z tym wiązał się szczególny reżim. Personel więzienny traktował go jako osadzonego „zatwardziałego" i „notorycznego", umieścił w pojedynczej celi. Od początku Bogucki musiał nosić czerwony kaftan, co – jak twierdzi – było „stygmatyzacją".
Przebywał w kilku zakładach penitencjarnych, ale najbardziej we znaki miał mu się dać pobyt w aresztach w Wadowicach i w Poznaniu. W pierwszym – jak twierdził – była metalowa klatka o wymiarach „siedem kroków na siedem kroków, obudowana z zewnątrz blachą", z której było widać „wyłącznie niebo". W niej kazano mu spacerować z kajdanami na rękach i nogach. W Poznaniu „każdy dzień areszt ten zaczynał od bardzo głośnej emisji w głośnikach hymnu rosyjskiego", który miał być puszczany każdorazowo przy przeszukaniu cel, więc kilkanaście razy dziennie. „Z perspektywy miesięcy to element nieludzkiego traktowania" – czytamy w pozwie.