Po raz pierwszy w życiu postanowiłem nadać przesyłkę konduktorską. Sprawdziłem na stronie internetowej PKP rozkład jazdy (nigdy nie wolno polegać na dotychczasowej wiedzy – zmiany pojawiają się z godziny na godzinę). Wybrałem się z kopertą A-4 na dworzec w mieście, w którym nie ma stałego punktu przyjmowania przesyłek konduktorskich. Poszedłem do kierownika pociągu. Przede mną wysportowany jegomość prosił o zabranie maleńkiej paczuszki (10x20x40). Kierownik nowoczesnego pociągu odpowiedział, że ma za mały przedział (w tym celu otworzył i zasunął jego drzwi) i nie jest w stanie brać przesyłek. „Paczuszka i kopertka przecież się tam zmieszczą" – prosiliśmy. W odpowiedzi zabrzmiało formalne: „W pendolino nie przyjmuje się przesyłek konduktorskich". Z megafonu padł właśnie komunikat, że w wagonie 13 są   przyjmowane, ale chodziło o inny pociąg.

„A może jednak zrobiłby pan grzeczność i wziął przesyłki?". Wyprowadził nas na peron i powiódł ku rozkładowi jazdy. Nic nie widziałem, bo światło w gablocie słabe, a ja bez okularów. Pan z paczuszką zauważył, że w internetowym rozkładzie nie było słowa ani znaku, że oto chluba polskiej kolei nie świadczy usługi tak zwykłej i typowej. Zapytałem, dlaczego o jej niedostępności w pendolino nikt nie informuje. Z lęku przez zburzeniem obrazu nowego pociągu „IC Premium"? Zanudzają nas natomiast powtarzaniem komunikatu o „naliczaniu opłaty dodatkowej w wysokości 650 zł" dla tych, którzy wsiądą bez biletu. „Ten komunikat już zlikwidowano" – pospieszył z pomocą kierownikowi młodszy konduktor. „To jak możemy nadać nasze przesyłki?". Tu kierownik pochylił się w stronę rozkładu i próbował pokazywać, że należy przyjść na ekspres i każdy pociąg, przy którym widnieje znaczek „koperta". Musieliśmy wierzyć na słowo, że najbliższy będzie za dwie godziny, bo w niedoświetlonym rozkładzie tym bardziej nie było malusieńkich „kopert". Zacząłem o nich rozmyślać. Znowu prawo rzymskie?

Posługiwanie się prawem, zwłaszcza w zakresie powstawania umów, wymaga zaufania. Uczy budowania go w stosunkach prywatnoprawnych cała tradycja prawa rzymskiego. Wzajemne, naturalne podchodzenie się przez kontrahentów nie mogło przybierać postaci podstępu. Skuteczność prawną ogólnych warunków umów, tak wygodnych dla większych przedsiębiorców, ogranicza kryterium klarowności informowania drugiej strony. Usługodawca wytworzył w szerokim gronie odbiorców wizerunek zupełnie inny od rzeczywistego. Powinien zatem wziąć przesyłki konduktorskie, bo tak naprawdę nie poinformował, że usługi w swych najlepszych pociągach nie świadczy. Mała „koperta" to za mało. Ulpian podkreślał, że za prawnie akceptowalne można uznać „ogłoszenie wyraźnymi literami umieszczone w miejscu, w którym można je łatwo przeczytać z ziemi, to oznacza przed sklepem albo innego rodzaju lokalem, w którym prowadzona jest działalność gospodarcza, i nie w ukrytym, ale w widocznym miejscu". Choćby w internecie. Toteż postanowienia wprowadzone przez przedsiębiorcę poprzez ogłoszenie będą prawnie wiążące, jeśli zostały należycie podane do wiadomości. Ktoś powie: nie zawarliśmy umowy o przewiezienie przesyłki konduktorskiej, więc nie mogę mieć pretensji.

Przedsiębiorstwo postarało się o stworzenie we własnych klientach przekonania o czymś innym, niż proponuje. O nieczystych zamiarach świadczą maleńkie znaczki, przemycone na niektórych tylko rozkładach jazdy. Powinienem się przyzwyczaić? Oto zawarłem umowę: kupiłem pełny bilet i jadę, i piszę z niesprawnego wagonu TLK. Sprawdziłem: w sąsiednim tyle, że pierwszej klasy, jest równie zimno. Tylko kierownicy pociągów są niezmiennie pewni siebie.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW