Namacalny dowód, że najnowszy wyrok TSUE w sprawie gazociągu Opal spotkał się z szeroką aprobatą nie tylko dlatego, że jest dla Polski korzystny.

Sędziowie TK pytali Adama Bodnara, jeszcze RPO, jak granice tego pierwszeństwa wytyczać. Usłyszeli, że w drodze dialogu z uwzględnieniem prounijnej wykładni. A na pytanie, kto miałby to czynić, usłyszeli: TK w kraju, a TSUE w Unii. Ale taki dualizm systemów prawnych i niezależność stojących na ich straży trybunałów naturalnie może generować czasem konflikty, które wymagają szukania sposobu usuwania kolizji.

Czytaj też: Jak zakończyć spór o sądy

Obecny problem jest tym większy, że dotyczy wrażliwego segmentu – sądownictwa polskiego i unijnego zarazem. Na dodatek konflikt trwa już sześć lat, wyniszczając sądownictwo. SN np. nie jest w stanie rozstrzygnąć od miesięcy kwestii frankowych. Konflikt podsycają politycy po stronie rządowej, strasząc, że Bruksela i Luksemburg sięgają coraz śmielej po kompetencje, których Polska im nie przyznała w traktatach, a opozycja polexitem, choć nie wskazano, kto tego chce i jak miałby to zrobić. Chyba najbardziej podgrzewają go radykalni sędziowie, którzy wykopali rów niechęci nawet do kolegów, z którymi kiedyś orzekali, tylko dlatego, że zgodzili się na awans za rządów PiS i jego mniej lub bardziej udanych reform. Tak podzieleni sędziowie nie są w stanie rozwiązać tego konfliktu. Zresztą to zbyt poważna sprawa, by im ją zostawić. To sprawa demokratycznego państwa i obywateli.

Za pokój w państwie odpowiadają jego władze. To one powinny wygaszać konflikt w pierwszej kolejności w kraju, ale też w relacjach z Unią. Dobrym przykładem jest Turów, którego zamknięcia, racjonalnie patrząc, niewykonalnego, zażądała wiceprezes TSUE. Polska tego nie zrobiła, bo są granice wykonywania nieracjonalnych czy niesprawiedliwych orzeczeń. Licząc się z konsekwencjami, zasiadła do stołu z sąsiadami. Z Czechami graniczymy od ponad tysiąca lat, a sąsiedztwo raz bywa lepsze, raz trudniejsze, ale porozumienie służy obu stronom. Teraz wszystkie państwa UE są naszymi sąsiadami– podobnie trzeba z nimi rozmawiać. Nie tylko w trybunałach.