Tobolewski: Komisja Wenecka powinna pomyśleć o filii w Polsce

Komisja Wenecka powinna pomyśleć o filii w Polsce. Oszczędzi na podróżach, gdy obecna większość parlamentarna będzie przygotowywała już na pierwszy rzut oka bezprawne i/lub bezsensowne akty prawne – sugeruje prawnik.

Aktualizacja: 14.05.2016 14:19 Publikacja: 14.05.2016 13:00

Członkowie delegacji Komisji Weneckiej od prawej: Christoph Grabenwarter (P) i Schnutz Rudolf Duerr

Członkowie delegacji Komisji Weneckiej od prawej: Christoph Grabenwarter (P) i Schnutz Rudolf Duerr (C) z Austrii i Kaarlo Tuori (L) z Finlandii przed siedzibą Sądu Najwyższego w Warszawie po spotkaniu z sędziami SN.

Foto: PAP/Jacek Turczyk

Przeczytałem w „Rzeczpospolitej" przeprosiny niemieckiego staruszka (94 lata) za przestępstwa, których się dopuścił prawie 75 lat temu. Tak mnie zastanowiły, że postanowiłem je zacytować w części istotnej dla obecnej sytuacji w Polsce: „Wstyd mi, że widząc bezprawie, w żaden sposób mu się nie przeciwstawiłem. Jest mi naprawdę przykro". Ja uważam, że lepiej późno niż wcale, ale moje przesłanie jest skierowane do prawników w Polsce współczesnej. Nie podejrzewam, żeby prawnicy, niemający partyjnej zaćmy na oczach i oglądający, co się dzieje z prawem, konstytucją i demokracją w Polsce, nie dostrzegali, jak rozmontowywane jest państwo prawa. Może nie państwo prawa w takim stopniu, jak byśmy chcieli – ale jednak. Tłumaczenie się z przestępstw – jak ten staruszek – popełnionych 75 lat temu niewielu czy komukolwiek z pokrzywdzonych pomoże. Czy nie należy dzisiaj przeciwstawiać się rażącemu bezprawiu, które w Polsce, niestety, krok po kroku jest wprowadzane? Dla obserwatora z zewnątrz niektóre poczynania ludzi będących u władzy wyglądają na rżnięcie nieświadomego głupa. Czy w dzisiejszych czasach możliwe jest, że przejdzie to bez oporu?

To proste, wicemarszałku

Po raz drugi nawiedziła Polskę Komisja Wenecka. Pytany o przebieg rozmów wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z PiS po spotkaniu w Sejmie stwierdził: „Komisja nie precyzowała zastrzeżeń. Zastrzeżenia zgłaszała opozycja, oczywiste, to znaczy jak zrobić, by obniżyć bezpieczeństwo obywateli Polski" (sic!). Takie wypowiedzi nie dziwiłyby mnie, gdyby wypowiadali je skrajni nacjonaliści, skini czy zwolennicy dyktatury w Polsce. Ale wicemarszałek Sejmu? Czy P.T. marszałek ma prawo tak wypowiadać się o demokratycznie wybranych parlamentarzystach? Tylko dlatego że są w opozycji?! Słuchając takich publicznych wypowiedzi wysoko postawionych członków PiS, mózg mi się topi, mimo że w Montrealu w czasie pisania felietonu nadal przymrozki.

Ten sam wicemarszałek stwierdził (cytuję za „Rz"): „Nie wie, czy komisja będzie przyjeżdżać po każdej ustawie sejmowej i nas o to wypytywać. – Być może Polska jest na tyle atrakcyjnym krajem, a Warszawa na tyle atrakcyjnym miejscem, że rzeczywiście tak będzie. Myślę, że po jakimś czasie będziemy musieli z pewnym sceptycyzmem patrzeć na prace Komisji, jeśli to rzeczywiście ma dotyczyć większości ustaw przyjmowanych przez polski parlament". Odpowiedź powinna być na tyle oczywista, że aż wstyd, a jednak nie dociera do pana wicemarszałka. Dopóki parlament będzie przyjmował ustawy, które są niezgodne nie tylko z polską konstytucją, ale z europejskim poczuciem prawa, wolności obywatelskich i demokracji, dopóty ingerencja Komisji będzie potrzebna. Powiem wręcz, że dopóty, dopóki obecna większość parlamentarna będzie przygotowywała już na pierwszy rzut oka bezprawne i/lub bezsensowne akty prawne, to sugerowałbym Komisji Weneckiej otworzyć filię w Warszawie. Oszczędność na kosztach przylotów będzie ogromna.

Większość informacji na temat prawa w Polsce czerpię z prasy fachowej i poważnych dzienników. Dostęp do polskiej telewizji mam ograniczony, a słuchanie radia też niewiele wnosi, jeśli się nie zna po nazwisku całej wierchuszki polityków wszystkich opcji. Już ze strachem otwieram polską prasę, bo co wiadomość, to jakieś prawne cudo i należałoby temu poświęcić komentarz. Tyle tylko że łam „Rzeczpospolitej" by nie wystarczyło, by prawne nieprawidłowości – nawet przelotnie – zasygnalizować.

Niektórych mi szkoda

Ostatnio zasępiłem się nad losem prokuratorów. Jeśli doniesienia o naruszeniu Konstytucji RP mają być umarzane pod dyktando rządzącej partii i ich szefa, to im współczuję. Mam jednak za sobą tyle lat doświadczenia, że wiem, jak dylemat „prawda czy praca" rozwiązać. Kiedyś było to podwójne oblicze. Wiem z autopsji, jak za moich czasów w ministerstwie, w którym pracowałem, stosowano dwa zdania prawie na każdy temat. Oficjalne dla dyrektora i prywatne – czasem wypowiadane do zaufanych, czasem przemilczane.

Co więcej, jeśli ktoś chciał awansować, to stawał się świętszy od papieża i przewidywał, czego zwierzchnicy mogą się po nim spodziewać. Bardzo często szczególnie usłużni wychodzili przed szereg i dawali propozycje, które nawet ich zwierzchnikom do głowy nie przychodziły. Dyrektorowi będącemu w dobrym humorze po godzinie 13.00 zdarzało się nawet ich delikatnie przystopować, gdy chcieli dać mu więcej wazeliny, niż mógł zużyć. Dzisiaj wracamy do tego samego, od czego chcieliśmy się uwolnić przed 1989 rokiem! Nie uważam wcale, by prokurator generalny musiał aż interweniować, by jego służalcy przynosili mu to, czego on chce. Przyniosą nieproszeni, sami. I tylko ludzie, którzy mają poczucie przyzwoitości i rozumieją, co oznacza praworządność, stoją przed dylematem. I to właśnie ich mi żal. Powrót do podwójnej moralności zmusza do pracy w strachu.

Nie jest bowiem tak, że prokurator może sobie odejść i łatwo znajdzie inną pracę. Za moich czasów, gdy miałem potyczki z dyrektorem, tenże na moją rezygnację z pracy dodał: „My mamy długie ręce". Kto to był „my", dowiedziałem się dopiero 30 lat później z IPN. Oby takich sytuacji nie było obecnie. A do prokuratorów na pocieszenie przysłowie „dłużej klasztora niż przeora" może się spełnić już za niecałe cztery lata – jeśli nie wcześniej.

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię prawną w Montrealu

Przeczytałem w „Rzeczpospolitej" przeprosiny niemieckiego staruszka (94 lata) za przestępstwa, których się dopuścił prawie 75 lat temu. Tak mnie zastanowiły, że postanowiłem je zacytować w części istotnej dla obecnej sytuacji w Polsce: „Wstyd mi, że widząc bezprawie, w żaden sposób mu się nie przeciwstawiłem. Jest mi naprawdę przykro". Ja uważam, że lepiej późno niż wcale, ale moje przesłanie jest skierowane do prawników w Polsce współczesnej. Nie podejrzewam, żeby prawnicy, niemający partyjnej zaćmy na oczach i oglądający, co się dzieje z prawem, konstytucją i demokracją w Polsce, nie dostrzegali, jak rozmontowywane jest państwo prawa. Może nie państwo prawa w takim stopniu, jak byśmy chcieli – ale jednak. Tłumaczenie się z przestępstw – jak ten staruszek – popełnionych 75 lat temu niewielu czy komukolwiek z pokrzywdzonych pomoże. Czy nie należy dzisiaj przeciwstawiać się rażącemu bezprawiu, które w Polsce, niestety, krok po kroku jest wprowadzane? Dla obserwatora z zewnątrz niektóre poczynania ludzi będących u władzy wyglądają na rżnięcie nieświadomego głupa. Czy w dzisiejszych czasach możliwe jest, że przejdzie to bez oporu?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie