Rozwód - mediacja na siłę nie pomoże

W sprawach, w których zawarcie ugody jest dopuszczalne, sąd dąży do niej w każdym stanie postępowania, w szczególności poprzez nakłanianie stron do mediacji. Mediacja zaś jest dobrowolna.

Publikacja: 14.04.2018 13:00

Rozwód - mediacja na siłę nie pomoże

Foto: 123RF

Mimo to prawdopodobnie znaczna część prawników praktykująca w sprawach rozwodowych spotkała się działaniami sądu, które mniej zdają się mieć wspólnego z obowiązkiem nałożonym nań w art. 10 k.p.c., a więcej z tak namolnym namawianiem do zrezygnowania z dochodzenia winy drugiego małżonka, iż nietrudno pomylić je z chęcią „odfajkowania" sprawy w statystyce. Niestety, często w oderwaniu od okoliczności sprawy i faktu, że po drugiej stronie sędziowskiego stołu stają nie liczby, lecz ludzie z krwi i kości, dla których rozwód często jest nie tylko symbolem nowej drogi życiowej, ale także sposobem na uporanie się z przeszłością.

Choć przyjmuje się, że do obarczenia małżonka współwiną za rozpad małżeństwa wystarczy 1 proc. jego wkładu własnego w ten stan rzeczy, w niektórych sytuacjach trudno dziwić się komuś, kto zmierza do ustalenia winy drugiej strony i podjęcia ryzyka, że także on sam może być nią obarczony.

Zdarza się też w praktyce, że okoliczności sprawy z definicji niemalże wykluczają zasadność nakłaniania stron do mediacji, np. stwierdzone wyrokiem sądu karnego lub chociażby opisane i poparte dowodami w akcie oskarżenia znęcanie się nad członkiem lub członkami rodziny, nadużywanie lub uzależnienie od alkoholu lub innych substancji i stanów, udokumentowane przypadki pobić, zdrad czy nadużyć finansowych zmierzających do uszczuplenia wspólnego majątku. Mimo to w niektórych sprawach, na każdej niemal rozprawie sąd w najlepszym wypadku pyta, czy strony zmieniły zdanie co do mediacji i widzą możliwość zawarcia ugody, w najgorszym zaś – wygłasza regularne, długie tyrady o wyższości zgody nad jej brakiem oraz uwagi na temat tego, że z rozwodem jest tak jak z maturą: po latach ważne jest tylko to, aby ją mieć, niezależnie od otrzymanych ocen.

Czy rzeczywiście tak jest?

Rozstanie z małżonkiem to często głęboka rana, której zagojenie się wymaga czasu, ale też przeżycia straty i pogodzenia się z nią. Ono zaś możliwe jest także za sprawą zrozumienia, gdzie popełniony został błąd, czy winne mu są obie strony, czy też wyłącznie jedna z nich. Rozwód to zatem dla wielu osób nie tylko papierek niezbędny do powrotu do dawnego nazwiska czy gruba kreska oddzielająca wczoraj od jutra, lecz przede wszystkim sposób na rozliczenie się z przeszłością. Często także z partnerem. Po co? Dla samego siebie.

Warto pamiętać, choć jest to nieekonomiczne (czasowo i finansowo), że ustalenie przyczyn rozpadu związku może mieć duże znaczenie dla obrania dalszej drogi życiowej. Może pozwolić dostrzec własne błędy, wskazać je drugiej stronie oraz dać solidne podstawy po temu, aby rozwodnik w przyszłości stworzył udany związek z inną osobą, niezależnie od tego, czy był sprawcą rozpadu poprzedniego, czy też nie. Wszystko to jednak pod warunkiem, iż przejdzie się przez wszystkie cztery fazy charakterystycznie nie tylko dla żałoby, ale także dla rozwodu: zaprzeczanie, smutek, gniew i rekonstrukcję (etap spokojnej analizy tego, co się zdarzyło, i planowania tego, co będzie).

Wydaje się, że postępowanie rozwodowe nie powinno być zatem traktowane po macoszemu ani przez strony, ani przez składy orzekające i choć w granicach rozsądku – powinno trwać. Zważywszy zaś, iż o orzeczenie winy częściej zdają się ubiegać żony niż mężowie, stwierdzić można, iż wiele racji jest w słowach piosenki: „Kiedy od mężczyzny odchodzi kobieta, to odchodzi kobieta. A kiedy od kobiety odchodzi facet, to wali jej się cały świat". (Artur Andrus). Aby go odbudować, warto wiedzieć, co poszło nie tak.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl)

Mimo to prawdopodobnie znaczna część prawników praktykująca w sprawach rozwodowych spotkała się działaniami sądu, które mniej zdają się mieć wspólnego z obowiązkiem nałożonym nań w art. 10 k.p.c., a więcej z tak namolnym namawianiem do zrezygnowania z dochodzenia winy drugiego małżonka, iż nietrudno pomylić je z chęcią „odfajkowania" sprawy w statystyce. Niestety, często w oderwaniu od okoliczności sprawy i faktu, że po drugiej stronie sędziowskiego stołu stają nie liczby, lecz ludzie z krwi i kości, dla których rozwód często jest nie tylko symbolem nowej drogi życiowej, ale także sposobem na uporanie się z przeszłością.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem