Utworzenia komisji, która rozprawiłaby się z mroczną przeszłością, domaga się także Rada Samów i Amnesty International.
Szwedzki Kościół zlecił też wydanie białej księgi. Z jej stron wyłania się ewangelicko-luterańska instytucja w mało pochlebnej roli hegemona. Wraz z państwem przedstawiciele związków wyznaniowych przyczynili się bowiem do ucisku, uwłaczania i poniżania Samów. Biała księga obfituje w niepiękne tego przykłady. Należy do nich przymusowe nawracanie na chrześcijaństwo, dewastowanie i profanacja lapońskich miejsc kultu, plądrowanie grobów, by zdobyć np. czaszki autochtonów, czy też pozbawianie Samów ich tożsamości i kultury.
By móc legitymizować ciemiężenie tubylców z Północy i kolonialną politykę kraju, Kościół przedstawiał teologiczny sposób widzenia. Przełożyło się to na kategoryzowanie i definiowanie tego, kto jest Samem, a kto nie, co miało tragiczne konsekwencje. Doprowadziło bowiem do wykluczenia części grupy etnicznej.
Uwidoczniło się to w przeprowadzanej przez reprezentantów Kościoła reformie edukacji dla tej mniejszości. Reforma wprowadzona w 1913 r. zakładała, że dzieci Samów, utrzymujących się z hodowli reniferów, będą się uczyć w szkołach dla nomadów. Szkoły te miały znajdować się tam, gdzie przemieszczali się wędrujący za reniferami mieszkańcy Laponii. Edukacja odbywała się w szałasach i stanowiła realizację polityki: „Lapończyk ma pozostać Lapończykiem" (Nazwa „Lapończyk" jest pogardliwa i pochodzi od słowa „łata". Dlatego wobec mniejszości używa się określenia Samowie, od regionu Sapmi).
Według mantry o lapońskości prawdziwymi Samami byli jedynie ci, którzy zajmowali się hodowlą reniferów. Gdyby dzieci tych Samów chodziły do zwykłych szkół, ryzykowałyby zasymilowanie się ze społeczeństwem. By do tego nie dopuścić, musiały być wychowywane na przykładnych nomadów, czyli hodowców zwierząt, w specjalnych szkołach, w których panował bardzo niski poziom, gdzie jadało się i spało na podłodze. W ramach kolonizacyjnej polityki kraju dzieci odrywano od rodziców i domu na długie okresy.