Politycy, także ci piastujący najwyższe funkcje w państwie, znają zasady cyberbezpieczeństwa, ale je omijają lub lekceważą – twierdzą nasi rozmówcy zajmujący się służbami specjalnymi. Choć skradzione e-maile nie były oklauzulowane, ich treść wskazuje, że są to informacje, które powinny być chronione. – Odsłaniają bowiem polityczną kuchnię rządu – to jest jedna z największych i najbardziej chronionych tajemnic w każdym państwie. To treść informacji określa jej „tajność" czy „poufność", a nie pieczątka – mówi „Rzeczpospolitej" płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.