"Pasy zapięte?Kto ma słabe nerwy niech nie czyta. Oficjalny szacunek wysokości emerytur w przyszłości jaki dostałem z ZUS. Teraz dostajemy 53,8% ostatniej pensji (ok. 2,2tys.zł). W 2045 będzie 32%,w 2060-24,9%,a 2080-23,1%. To będzie ok.1 tys. zł na mc (na dzisiejsze pieniądze)" - napisał w niedzielę na Twitterze Bartosz Marczuk, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a obecnie wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, odpowiedzialny m.in. za nadzór nad pracowniczymi planami kapitałowymi.

"Dlatego trzeba dodatkowo się zabezpieczać. Dbać o zdrowie, kształcić, oszczędzać (PPK to idealny produkt), mieć więcej dzieci, przygotować się na dłuższą pracę" - dodał w kolejnym wpisie.

Do wypowiedzi byłego członka swojego rządu odniosła się Beata Szydło. "W debacie publicznej zaczynają się pojawiać głosy nt. słuszności obniżenia wieku emerytalnego. Dziwię się sugestiom niektórych byłych członków mojego rządu, którzy przecież uczestniczyli we wprowadzeniu tej zmiany" - napisała była premier.

"Chciałabym przypomnieć, że była to decyzja wynikają z woli większości Polaków. Była to zarazem jedna z głównych deklaracji programowych PiS. Już podczas debaty w 2012 roku nad forsowanym przez koalicję PO-PSL projektem ustawy podwyższającej wiek emerytalny, Prezes PiS Jarosław Kaczyński deklarował zdecydowany sprzeciw" - dodała europosłanka PiS.

"Obniżenie wieku emerytalnego było jednym z głównych punktów programu wyborczego Andrzeja Dudy oraz PiS w 2015 roku. Szybka realizacja tej obietnicy po objęciu władzy, z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wśród Polaków. Nie ma żadnych powodów, by teraz negować słuszność decyzji o obniżeniu wieku emerytalnego. Jestem dumna, że jako premier mogłam pomóc w spełnieniu oczekiwań Polaków" - kończy Szydło.