Protest niepełnosprawnych i ich rodziców w Sejmie trwa już miesiąc. Protestujący deklarują, że nie opuszczą Sejmu dopóki nie wpłyną do niego przepisy przyznające im świadczenie rehabilitacyjne, wypłacane w gotówce, w wysokości 500 złotych miesięcznie. Rząd zamiast tego zaoferował niepełnosprawnym świadczenia rzeczowe, wycenione na 520 zł miesięcznie. Protestujący odrzucili jednak tę propozycję.
Pierwszy postulat protestujących - podwyższenie renty socjalnej - został spełniony.
Marek Kuchciński, marszałek Sejmu, wydał dwóm protestującym w parlamencie niepełnosprawnym - Jakubowi Hartwichowi i Adrianowi Glince - zakaz opuszczania budynku. - Niech pan nam nie ogranicza dostępu do powietrza - mówił na konferencji Jakub Hartwich zwracając się do Kuchcińskiego. - Ten rząd ma serce z kamienia - powiedziała jego matka. - Niech przyniosą cegły i tych niepełnosprawnych zamurują - dodała Iwona Hartwich. Później zakaz został cofnięty.
- Zarzuty dotyczące nieprzychylności Sejmu są zupełnie nietrafione. Protestującym dano do dyspozycji pokój. Ta pomoc była od początku odrzucana, ale została naprawdę zaproponowana. Także pomoc medyczną, ponieważ brano pod uwagę osoby niepełnosprawne. Proszę jednak pamiętać, to była decyzja osób niepełnosprawnych - powiedział minister Elżbieta Rafalska w rozmowie z Radiem Maryja.
Szefowa resortu pracy, rodziny i polityki społecznej dodała, że "jest osobą, która najbardziej chciałaby kompromisu", ale wymaga on "porozumienia, czasami ustąpienia w niewielkim zakresie jednej bądź drugiej strony". - Z naszej strony tych działań w ramach spotykania się w spokojnych, wyważonych i rozsądnych warunkach było dużo. Spotykaliśmy się z różnymi reakcjami. Wydaje mi się, że teraz ruch jest po stronie protestujących - przekonywała.