Na koniec marca w firmach (zatrudniających dziesięć osób i więcej) pracowało 6411,7 tys. osób, czyli tylko o 0,3 proc. więcej niż rok wcześniej, choć ekonomiści oczekiwali wzrostu o 0,8 proc. – podał w poniedziałek GUS. Co gorsza, w porównaniu z lutym liczba zatrudnionych zmniejszyła się ok. 34,2 tys. osób, co jest największym spadkiem od 2001 r.
Zwiastun załamania
– Krajowy rynek pracy wchodzi w bessę – skomentował takie dane Piotr Piękoś, ekonomista Banku Pekao SA. – Dane za marzec okazały się zaskakująco słabe, co wskazuje, że cięcia etatów ruszyły niemal natychmiast wraz z antyepidemiczną blokadą gospodarki. Podobną skalę spadku liczby etatów widzieliśmy podczas apogeum kryzysu w 2009 r., tymczasem obecnie to na razie tylko zwiastun potencjalnej skali zwolnień – dodaje.
Co więcej, spadek zatrudnienia mógł być znacznie większy. Dane GUS o sektorze przedsiębiorstw dotyczą tylko małych, średnich i dużych firm, w których zatrudniona jest średnio połowa pracujących w Polsce. – Tymczasem w obecnym kryzysie najbardziej zagrożone są miejsca pracy nieobjęte statystyką sektora przedsiębiorstw, tzn. osoby pracujące w najmniejszych firmach usługowych oraz prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą – komentuje Urszula Kryńska, ekonomistka z PKO BP.