Po zmianach przepisy ograniczające obrót ziemią rolną dotyczą nie tylko właścicieli gruntów uprawnych, ale też np. właścicieli podmiejskich willi czy magazynów.
Wiele inwestycji, w tym domy wybudowane pod miastami, widnieje bowiem oficjalnie w ewidencji gruntów i budynków jako nieruchomości rolne, choć z produkcją rolną nie mają nic wspólnego. Nie mieszkają też w nich rolnicy, tylko najczęściej osoby dojeżdżające do pracy do pobliskich miast.
Winna tej sytuacji jest zbyt ogólna definicja nieruchomości rolnej, którą posługuje się ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego (u.k.u.r.). Mówi tylko, że nieruchomość rolną należy rozumieć tak jak w kodeksie cywilnym (k.c.), z wyłączeniem nieruchomości położonych na obszarach przeznaczonych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego na inne cele.
Zgodnie zaś z art. 461 k.c. nieruchomościami rolnymi są te, które są lub mogą być wykorzystywane do prowadzenia działalności wytwórczej w rolnictwie w produkcji roślinnej i zwierzęcej, nie wyłączając produkcji ogrodniczej, sadowniczej i rybnej.
Sądy zaś podchodzą do tych kryteriów liberalnie i potrafią działkę zabudowaną budynkiem przemysłowym traktować jako nieruchomość rolną, bo przecież może być wykorzystywana do tego typu celów.