ASF zablokował nam właśnie eksport mięsa wieprzowego i wołowego na Kubę. Tragedii jednak nie ma, bo... w ogóle nie eksportujemy tam wieprzowiny. – Główny Inspektorat Weterynarii niezwłocznie podejmie kroki w celu zniesienia wyżej wymienionych ograniczeń – deklaruje mimo wszystko urząd.
Bywa więc zabawnie, a jednak ASF jest narastającym problemem na świecie, pokonuje granice kolejnych krajów. Długo też nie zniknie z Polski, gdzie w ciągu pierwszych dwóch miesięcy zarejestrowano około 420 przypadków ASF u dzików. Kulminacja dopiero przed nami – w wakacje. W Belgii – od września ASF znaleziono już u 520 dzików, a dwie osoby aresztowano. W Chinach potwierdzono właśnie 123 ognisko ASF w Chinach, w hodowli liczącej 23 tys. świń. Wirus dotarł właśnie z Chin do Wietnamu – tu winni są turyści i szmuglowanie zwierząt. A co jest za naszą wschodnią granicą - w zasadzie nie wiadomo, bo Białoruś niczego nie raportuje z zasady, a Ukraina ma inne problemy, ASF jest też na terenie już całej Rosji.
- Te 420 przypadków ASF u dzików w Polsce to jednak o jedną trzecią mniej niż w roku 2018 – zauważa prof. Zygmunt Pejsak z Uniwersyteckiego Centrum Weterynaryjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie oraz ekspert Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt (O.I.E.). Jego zdaniem, szczególnie ważne jest, że dynamika szerzenia się choroby nie wzrosła, a tego można było się spodziewać. – Fakt, że tak się nie stało wskazuje, że chyba powoli zaczynamy panować nad epidemią ASF – mówi prof. Pejsak.
Tak więc, nie jest bardzo dobrze, bo ASF wciąż jest, ale nie jest też bardzo źle, bo wirus utrzymuje się wciąż w tych samych regionach, gdzie był rok temu, w zasadzie nie przeniósł się do nowych województw. ASF szerzy się dziś na północy kraju – w województwie warmińsko-mazurskim, ale zdaniem eksperta - wszystko mieści się w granicach znanych zjawisk epidemiologicznych.
Za rozprzestrzenianie się wirusa na dalsze odległości odpowiada człowiek, nie dzik. Brak nowych zachorowań u dzików i u świń oznacza więc, że ludzie nie przenieśli wirusa w nowe miejsca. – ASF to choroba sezonowa, zatem obiektywnie ocenić sytuację epidemiologiczną i naszą skuteczność działania będziemy mogli dopiero w lecie – tłumaczy Pejsak. Jeśli drastycznie nie zwiększy się liczba przypadków ASF u dzików, a wirus nie trafi znowu do świń, będzie można powiedzieć, że sytuacja jest pod kontrolą. Nie ma co do tego jednak żadnej pewności.