Podwójne wyzwania

Partnerzy USA i Chin stanęli przed dylematem: kogo kochasz bardziej – mamusię czy tatusia? – przekonuje dyplomata, sinolog i publicysta.

Aktualizacja: 08.06.2020 17:57 Publikacja: 08.06.2020 17:24

Podwójne wyzwania

Foto: AFP

Zaplanowana na początek marca doroczna sesja Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, chińskiego parlamentu, poprzedzona obradami gremium doradczego, czyli Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, odbyła się pod koniec maja. Te obrady z udziałem niemal 5 tys. delegatów należałoby rozumieć tak, że ChRL poradziła sobie z pandemią koronawirusa, a przynajmniej z jego pierwszą falą.

Te „dwie sesje", do których na wstępie swego tekstu z 8 czerwca w „Rzeczpospolitej" odwoływał się ambasador Liu Guangyuan, zwyczajowo nakreśliły strategię i najważniejsze zadania Państwa Środka na ten rok i następne. Jednakże znaczenie tych ostatnich obrad było wyższe niż zwykle. Nie tylko z racji nadzwyczajnych okoliczności pandemii i niespotykanym przełożeniem terminu, ale także zupełnie nowych zadań i wyzwań, przed którymi stanęły władze w Pekinie. Muszą one poradzić sobie z bezprecedensową w okresie reform recesją, odnotowaną w pierwszym kwartale 2020 r., a ponadto zagwarantować stabilne miejsce Chin na rozkołysanej międzynarodowej scenie. Tym samym po podwójnej sesji przed Chinami podwójne zadania i wyzwania.

Dobrobyt umiarkowany

Główne przesłanie płynące z zakończonych obrad jest jednoznaczne: kluczowy jest obieg i scena wewnętrzna. Obecna administracja postawiła bowiem przed sobą i państwem niezwykle ambitne cele. Już do połowy 2021 r. chce zrealizować pierwszy z nich, czyli zbudować „społeczeństwo umiarkowanego dobrobytu".

A to wymaga – ni mniej, ni więcej – zmiany modelu rozwojowego, o czym wspomina ambasador, oraz zbudowania kwitnącego rynku wewnętrznego, jak też zasobnej i dynamicznej klasy średniej. Nie jest to łatwe i musi być rozłożone w czasie w organizmie liczącym 1,4 mld mieszkańców. A na dodatek skomplikowało się w wyniku epidemii Covid-19.

Dlatego podczas „dwóch sesji" najwięcej uwagi poświęcono konieczności dalszych reform i kierowania nowych środków tam, gdzie istnieją szanse zwiększenia siły nabywczej obywatela. Albowiem Chiny, co teraz potwierdzono, zdają się kroczyć ścieżką nakreśloną kiedyś, u progu polityki reform i otwarcia na świat przez ich wizjonera Deng Xiaopinga. Zgodnie z nią po skoncentrowaniu się na budowie (czy raczej odbudowie, jak należałoby mówić w tym konkretnym przypadku) potęgi państwa powinien przyjść etap drugi – zbudowania silnego społeczeństwa, w sensie jego możliwości, kreatywności, a nade wszystko siły nabywczej i kiesy.

Nie dziwi więc, że mimo trudności i dodatkowych kosztów związanych z pandemią oraz niespodziewanej recesji władze wciąż podtrzymały obietnicę podwojenia realnych dochodów każdego obywatela ChRL w okresie 2012–2020.

Albowiem tylko silna klasa średnia i kreatywne społeczeństwo daje możliwość sięgnięcia po drugi z wielkich wyznaczonych celów tej ekipy, mówiący o zbudowaniu – do 2035 r. – społeczeństwa innowacyjnego. Czyli takiego, w ramach którego Chiny będą już wzorem i punktem odniesienia także w sferze wysokich technologii, a nie tylko podmiotem powielającym czy odnoszącym się do wynalazków i odkryć u innych.

Tym samym badania i rozwój były drugim, obok klasy średniej, lejtmotywem majowych obrad. To są bowiem warunki wstępne do sięgnięcia po cel najważniejszy, a więc „wielki renesans chińskiego narodu", co się otwarcie postuluje.

Mamy nowego gracza

Przy czym obecne – wcale niemałe – dylematy i wyzwania wewnętrzne natrafiają na dodatkowe przeszkody, a przede wszystkim zaostrzający się spór między dwoma największymi organizmami gospodarczymi na globie. Pan ambasador coś wie na ten temat, bo sam w nim akurat na polskiej scenie medialnej aktywnie uczestniczy. USA i Chiny znalazły się w stanie wojny handlowej (teraz tylko zamrożonej) już przed pandemią, natomiast w jej trakcie sytuacja się zaostrzyła.

Niestety, ta eskalacja nikomu nie służy, a partnerów obu – już zwaśnionych? – stron stawia przed trudnym dylematem już jakiś czas temu dobrze zdefiniowanym przez premiera Singapuru Lee Hsien Loonga, świeżo powtórzony w obszernym – i ważnym – jego artykule na ten temat na łamach prestiżowego magazynu „Foreign Affairs". Partnerzy obu kolosów stanęli przed dylematem: kogo kochasz bardziej – mamusię czy tatusia?

Również patrząc z polskiej perspektywy, tego „państwa środka" na kontynencie europejskim, leżącego na głównej trasie lądowego Jedwabnego Szlaku, można powtórzyć słowa premiera Lee: „nie chcemy być zmuszeni do wyboru między USA a Chinami". Polska nie zmieni przecież ani swego położenia, ani sojuszy, a – dalekie, nawet w dobie globalizacji – Chiny bezpieczeństwa nam nie zapewnią.

Nowa jakość, choć trudno przebijająca się do naszej opinii publicznej, polega na tym, że w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku, a u nas jeszcze – zainicjowanej przecież w Warszawie – platformy współpracy 17+1, mamy na naszej scenie nowego gracza, tak w Polsce, jak w regionie i w Europie. Co istotne, i co potwierdza tekst ambasadora, również w interesie Chin – co dla nas jest nowością – leży współpraca z nami, inwestowanie, wymiana, zacieśnianie więzi, co tak mocno wyeksponowano na koniec tekstu.

Tym samym uderza się też w tony, forsowanej już od pewnego czasu przez władze w Pekinie, koncepcji „społeczności wspólnej odpowiedzialności", czyli „wspólnego sprostania wyzwaniom", jak tutaj napisano. Jest to naturalnie apel właściwy i dobrze widziany. Problem w tym, że nie tylko w USA, ale również w Europie i Unii Europejskiej dostrzega się równolegle i inne, bardziej asertywne (nie w stosunku do Polski, jak tu widać) tony z ust chińskiej dyplomacji. Stąd też, mimo widocznych nakładów i działań, w tym takich jak ten tekst tutaj, mimo niekwestionowanych sukcesów w zwalczaniu pandemii wizerunek Chin na świecie ostatnio się nie poprawia.

Wszyscy mogą przegrać

Jeśli oba mocarstwa będą zaostrzały spory, to i nam łatwiej nie będzie. Z wzajemnej komplementarności skorzystamy tylko wówczas, gdy rozkołysane fale na morzach i oceanach nieco się uspokoją. Albowiem przejawów unilateralizmu rzeczywiście dostrzegamy na świecie coraz więcej, podczas gdy pandemia i inne globalne wyzwania powinny nas raczej skłaniać do zacieśniania współpracy.

Dla państw takich jak te w Europie Środkowej i  Wschodniej, małych i średnich, nigdy nie było obojętne, jak układają się między sobą potęgi. Te lekcje mamy dość dobrze przerobione w naszej gorzkiej historii. Powtórki sobie nie życzymy. Jesteśmy – i pozostaniemy – otwarci, jeśli układ sił na scenie międzynarodowej nam na to pozwala, jak było dotychczas i jak jest w ramach multilateralnej z samej natury Unii Europejskiej. Natomiast wszyscy przegramy, gdy zdominuje nas polaryzacja.

Zaplanowana na początek marca doroczna sesja Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, chińskiego parlamentu, poprzedzona obradami gremium doradczego, czyli Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, odbyła się pod koniec maja. Te obrady z udziałem niemal 5 tys. delegatów należałoby rozumieć tak, że ChRL poradziła sobie z pandemią koronawirusa, a przynajmniej z jego pierwszą falą.

Te „dwie sesje", do których na wstępie swego tekstu z 8 czerwca w „Rzeczpospolitej" odwoływał się ambasador Liu Guangyuan, zwyczajowo nakreśliły strategię i najważniejsze zadania Państwa Środka na ten rok i następne. Jednakże znaczenie tych ostatnich obrad było wyższe niż zwykle. Nie tylko z racji nadzwyczajnych okoliczności pandemii i niespotykanym przełożeniem terminu, ale także zupełnie nowych zadań i wyzwań, przed którymi stanęły władze w Pekinie. Muszą one poradzić sobie z bezprecedensową w okresie reform recesją, odnotowaną w pierwszym kwartale 2020 r., a ponadto zagwarantować stabilne miejsce Chin na rozkołysanej międzynarodowej scenie. Tym samym po podwójnej sesji przed Chinami podwójne zadania i wyzwania.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji