Powiedzieć, że kręcimy się w kółko i od jakichś 25 lat nie usłyszałem w sprawie aborcji żadnego nowego argumentu, to nic nie powiedzieć. Być może za dużo tu polityki, emocji, hormonów, a za mało rzetelnej wiedzy.
Analogicznie: powiedzieć, że jest to bardzo ważne i trudne zagadnienie, to nic nie powiedzieć. Koncentrują się tu fundamentalne pytania, takie jak: kim jest człowiek, co to jest życie i kiedy się zaczyna, co to jest wolność i jaka jest jej relacja do odpowiedzialności itp. Są one na tyle ogólne i abstrakcyjne, że raczej nie rozważamy ich w codziennym życiu i, szczerze mówiąc, z takimi pojęciami radzimy sobie dość słabo.
Kościół nie jest stroną sporu
Kolejny kłopot polega na tym, że pytania te stawiamy w bardzo ciekawych czasach i nakładają się one na obecne spory polityczne, społeczne czy ideologiczne. Można nawet odnieść wrażenie, że poszczególne argumenty zyskują aprobatę lub nie, i to nie dlatego, że są słuszne lub nieprawdziwe, ale dlatego, że są typowe dla danej partii politycznej czy środowiska, z którym się identyfikujemy lub które darzymy niechęcią. Ba, czasem wręcz zależy to od osoby, która je głosi. Dodatkowe zamieszanie wynika jednak z tego, że wbrew temu, co powiedzieliśmy wyżej, czasem te pytania zdają się przebiegać w poprzek utrwalonych ostatnio linii podziału, mogę sobie bowiem wyobrazić przeciwników legalności aborcji zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników PiS czy innych partii politycznych, tak samo zresztą jak np. wśród osób silnie związanych z Kościołem katolickim czy tych, którzy czują do niego narastający resentyment. Powoduje to olbrzymie zamieszanie, sprzyjając coraz gorętszej wiecowej atmosferze, ale na pewno nie rzeczowej dyskusji.
W tej wzajemnej wymianie ciosów pojawiają się argumenty tak bezsensowne czy prymitywne, że aż trudno z nimi dyskutować, a świadczyć mogą jedynie o skrajnej ignorancji osób, które je głoszą. Mam zresztą nieodparte wrażenie, że im mniej ktoś wie, tym chętniej zabiera głos i donośniej krzyczy.
Warto więc trochę uporządkować dyskusję w tej sprawie. Na początek ważne zastrzeżenie, ponieważ kwestia aborcji, moim zdaniem niesłusznie, lokowana jest w kontekście religii, a Kościół postrzegany jest jako strona tego sporu. Ja będę się odwoływał wyłącznie do argumentów racjonalnych, gdyż właściwą płaszczyzną jej rozważenia jest etyka, bo zastanawiamy się, czy aborcja jest dobra czy zła, a normy etyczne zachowują swoją ważność absolutnie bez odwoływania się do przekonań religijnych i prawd wiary (zresztą jakiekolwiek). To właśnie jeden z przykładów ignorancji, o której mówiłem wyżej – bardzo często w tym kontekście mówi się o etyce katolickiej czy chrześcijańskiej. Etyka jako nauka (teoria moralności) nie odwołuje się i nie może się odwoływać do jakichkolwiek prawd wiary (żadnej wiary), a jedynie buduje swoje teorie, odwołując się do racjonalnej argumentacji, a więc przechodzenia od przesłanek do tez za pomocą normalnych reguł wnioskowania.