Mit założycielski narodu śląskiego

Piewcy odrębności Ślązaków od Polaków nie bardzo potrafią uzasadnić, na czym owa odrębność miałaby polegać. Czy na bliższej identyfikacji z kulturą niemiecką, czy na niechęci do państwa polskiego – pisze historyk.

Aktualizacja: 07.01.2016 22:10 Publikacja: 07.01.2016 18:19

RAŚ dawno już zdominował dyskusję na temat Śląska – twierdzi autor

RAŚ dawno już zdominował dyskusję na temat Śląska – twierdzi autor

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Prawie bez echa przeszła wiadomość o odrzuceniu przez Sejm obywatelskiego projektu uchwały o uznaniu grupy etnicznej Ślązaków. Zdumiewający jest fakt, iż reprezentantem grupy wnioskodawców był prof. Zbigniew Kadłubek, do niedawna lider listy wyborczej mniejszości niemieckiej w ostatnich wyborach parlamentarnych. Kadłubek w swoim wystąpieniu sejmowym uzasadniał, iż uznanie odrębności Ślązaków zbliży ich do Polski. Dotąd promotorzy powstania narodu śląskiego robili jednak wszystko, by się od Polski oddalić – kulturowo i mentalnie.

Zawłaszczanie historii

W uzasadnieniu projektu sejmowej uchwały mającej uznawać Ślązaków za mniejszość etniczną wnioskodawcy pokusili się nawet o stworzenie nowego mitu założycielskiego narodu śląskiego, który brzmiałby dosyć barwnie, gdyby nie fakt, iż – delikatnie mówiąc – nie ma na to żadnego naukowego dowodu. Zdaniem historyka Wojciecha Kempy, który jako jedyny opublikował recenzję uzasadnienia, jest to dziwaczna konfabulacja anonimowego autora.

Otóż zdaniem wnioskodawców: „Podwaliny dzisiejszej śląskiej wspólnoty etnicznej stworzyły plemiona śląskie z grupy plemion zachodniosłowiańskich, które w V wieku zajęły dorzecze środkowej i górnej Odry, opuszczone przez wcześniej gospodarujących tu Celtów i Germanów. O istnieniu śląskiej organizacji plemiennej w VIII wieku świadczy wspólny ośrodek kultu na szczycie góry Ślęża w Sudetach oraz wał obronny, oddzielający Śląsk od mieszkających na zachód Serbów Łużyckich. Plemienne państewko Ślązaków było pierwszym krokiem do utworzenia prawdziwego państwa narodowego, jednak w końcu IX wieku zostało ono podporządkowane państwu wielkomorawskiemu, a przez większość X wieku – Królestwu Czech".

Istnienie „śląskiej organizacji plemiennej" oraz „plemiennego państewka Ślązaków" w VIII czy IX wieku to nawet nie pobożne życzenia autora czy domysły. To po prostu zmyślenie, które trudno traktować poważnie – twierdzi, nie bez racji, Kempa.

Ale również w tekście, którym zajmował się Sejm RP, możemy przeczytać takie oto nowinki: „Ślązacy przyjmowali chrzest z rąk misjonarzy kierowanych z Czech i Moraw na ich ziemie przez świętych braci Cyryla i Metodego".

Trudno jednak znaleźć źródło owej tezy, gdyż ono zwyczajnie nie istnieje. Autorzy uzasadnienia – celowo lub nie – pomijają powstania śląskie, a do niebotycznych rozmiarów rozdmuchują informacje o marginalnych organizacjach „ślązakowskich", które po I wojnie światowej miały świadczyć o odrębności Ślązaków.

Skądinąd piewcy odrębności Ślązaków od Polaków nie bardzo potrafią uzasadnić, na czym owa odrębność miałaby polegać – czy na bliższej identyfikacji z kulturą niemiecką czy na niechęci do państwa polskiego, w każdym wymiarze: od historii po zawody sportowe. Ruch Autonomii Śląska, który jest głównym architektem owej „odrębności kulturowej" grupy etnicznej Ślązaków, utyskuje co rusz na prześladowanie „mniejszości śląskiej". Czym ma się jednak ono objawiać, prócz nieuznawania Ślązaków za mniejszość etniczną, nie wiadomo.

RAŚ, który z pogardą odnosi się do państwa polskiego, porównując je na swoim profilu na portalu społecznościowym do zaborców, nie waha się jednak uczestniczyć w koalicji rządzącej województwem śląskim, dzieląc władzę z inicjatywy Platformy Obywatelskiej wraz z Polskim Stronnictwem Ludowym i Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

Z kolei Platforma na Śląsku, z marszałkiem województwa Wojciechem Saługą na czele, spełni każde żądanie RAŚ, pomagając autonomistom w zawłaszczaniu kulturowym Śląska. Saługa zdaje się niewiele rozumieć z tego, co robi na tym polu.

Zwodnicze rachuby

Ruch Autonomii Śląska dawno już zawłaszczył dyskusję na temat Śląska. Z uporem maniaka będzie więc przedstawiał swoich liderów jako apolitycznych fachowców lub działaczy społecznych pragnących jedynie dobra śląskiej wspólnoty.

Leszek Jodliński, były dyrektor Muzeum Śląskiego, od paru lat lansowany jest jako bezstronny fachowiec i ofiara „nacjonalistycznych polityków" z PO (m.in. byłego wicewojewody Piotra Spyry), przez których miał stracić posadę w Muzeum Śląskim. Jodliński w ostatnich wyborach sam zapragnął stać się aktywnym uczestnikiem polityki. Jego ideowy wybór padł, co raczej nie może zaskakiwać, na listę wyborczą mniejszości niemieckiej Zjednoczeni dla Śląska. Mimo jednoznacznego wyboru drogi życiowej oraz ideowej Jodliński nadal będzie jednak utyskiwał nad zmarnowaniem przez polityków jego koncepcji wystawy w Muzeum Śląskim, w dalszym ciągu budując swój wizerunek bezstronnego fachowca od muzealnictwa, skrzywdzonego przez złych polityków.

Prof. Zbigniew Kadłubek, który dzielnie tłumaczył w Sejmie jako przedstawiciel wnioskodawców, na czym ma polegać odrębność grupy etnicznej Ślązaków, również postanowił przyjąć propozycję startu z list mniejszości niemieckiej. Był nawet jej liderem. Mimo szumnych zapowiedzi, hymnów pochwalnych wygłaszanych przez lokalnych politologów zachwycających się przemyślaną strategią polegającą m.in. na wystawieniu znanych nazwisk, które miały dać Zjednoczonym dla Śląska dobry wynik, startujący ponieśli kompromitującą klęskę. Nieco ponad 10 tys. głosów okazało się zbyt mało, by uzyskać mandaty nawet z pominięciem 5-procentowego progu wyborczego, co jest przywilejem mniejszości, a z czego chcieli skorzystać przedstawiciele RAŚ. Sprytny zabieg obrócił plany autonomistów wniwecz, kiedy mieszkańcy województwa zignorowali Zjednoczonych dla Śląska. A główne gwiazdy na liście – Jodliński i Kadłubek – zdobyły raptem kilkaset głosów.

Czy można się zatem dziwić, że po ogłoszeniu wyniku wyborczego zapadło kłopotliwe milczenie? Zapewne Zjednoczeni dla Śląska chcieliby szybko zapomnieć o tej kompromitującej porażce. Wszystko bowiem na to wskazuje, że się pomylili w rachubach. Tak jak powołując się na odrębność etniczną grupy Ślązaków, tak w przypadku kalkulacji wyborczych posługiwali się wynikiem spisu powszechnego. A w jego trakcie narodowość śląską zadeklarowało nieco ponad 800 tys. ludzi. Jak zwodnicze były to nadzieje, widać było po wyniku wyborów.

RAŚ nie odpuści

Co jeszcze należy odnotować? Pod koniec kadencji Sejmu komisja zajmująca się rozpatrzeniem wniosku o przyznanie statusu mniejszości etnicznej Ślązaków nagle zwolniła tempo. Nawet posłowie Platformy Obywatelskiej, będący członkami komisji, przestali działać jak maszynki głosujące za poparciem projektu i odesłali go do opinii rządowej. Czyżby przyszła refleksja? Tylko czy brak nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i odrzucenie wniosku o dopisanie do mniejszości etnicznej Ślązaków cokolwiek zmieni?

Na Śląsku PO nie zamierza opuszczać koalicjantów, a PSL oraz RAŚ zdają się nie mieć wyboru i muszą trwać przy Platformie. RAŚ w dalszym ciągu będzie więc zapewne prowadził swoją ofensywę propagandową i szybko zapomni o klęsce komitetu wyborczego Zjednoczeni dla Śląska. Nie zaszkodzi to jednak aliansowi PO i RAŚ w Sejmiku Województwa Śląskiego, a koalicja PO–PSL–RAŚ–SLD przetrwa do końca kadencji. RAŚ zrealizuje też swoje cele propagandowe, kpiąc od czasu do czasu z partii ogólnopolskich, nie wyłączając PO.

Marszałek Wojciech Saługa bez jakichkolwiek obiekcji spełni polityczne żądania RAŚ, ponadto zadba nawet o to, żeby wśród jego współpracowników nie było nikogo, kto śmiałby krytykować działania autonomistów. Wszystko na to wskazuje, że w tym roku marszałek województwa nie odmówi też, jak w roku poprzednim, autonomistom uczestniczenia pod koniec stycznia w Marszu na Zgodę organizowanym przez RAŚ. Marszu pod bramę „polskiego komunistycznego obozu", jak głosi napis na wystawie stałej w Muzeum Śląskim w Katowicach. Chodzi o obóz w Świętochłowicach, od końca lutego 1945 do listopada 1945 roku podlegający Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. O ile chwalebne jest dbanie o pamięć ofiar, o tyle trudno się zgodzić z pewnymi interpretacjami historii po 1945 roku i przypisywaniem Polakom zbrodni komunistycznych, od których sami również wiele wycierpieli. A jest to też jeden z elementów odcinania historii Śląska od polskości.

Autor jest historykiem i politologiem. Do niedawna był urzędnikiem urzędu marszałkowskiego województwa śląskiego

Prawie bez echa przeszła wiadomość o odrzuceniu przez Sejm obywatelskiego projektu uchwały o uznaniu grupy etnicznej Ślązaków. Zdumiewający jest fakt, iż reprezentantem grupy wnioskodawców był prof. Zbigniew Kadłubek, do niedawna lider listy wyborczej mniejszości niemieckiej w ostatnich wyborach parlamentarnych. Kadłubek w swoim wystąpieniu sejmowym uzasadniał, iż uznanie odrębności Ślązaków zbliży ich do Polski. Dotąd promotorzy powstania narodu śląskiego robili jednak wszystko, by się od Polski oddalić – kulturowo i mentalnie.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji