Administracja zbyt późno wykrywa oszustwa związane z podatkiem VAT. Zwykle następuje to w momencie, gdy straty są już gigantyczne, a odzyskiwane jest zaledwie 1,3 proc. wyłudzonych kwot – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarła „Rzeczpospolita".
– Rozwiązania systemowe były i są niewystarczające, by skutecznie zwalczać oszustwa podatkowe związane z fikcyjnymi fakturami – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
A fikcyjnych faktur służących do wyłudzeń VAT przybywa. W 2015 r. urzędy kontroli skarbowej wykryły 360 tys. takich dokumentów o łącznej wartości niemal 82 mld zł. Dla porównania wpływy z VAT w 2015 roku wyniosły ok. 120 mld zł.
Choć urzędnicy częściej odkrywają takie faktury, odzyskanie wyłudzonych kwot jest bardzo trudne. Wykorzystywane do oszustw podstawione osoby – tzw. słupy – nie mają zwykle majątku pozwalającego na pokrycie faktur. A beneficjenci znikają. W efekcie zaległości w VAT w ciągu półtora roku zbadanego przez NIK (od początku 2014 r. do połowy 2015 r.) wzrosły z ok. 5 do ponad 14 mld zł.
By ukrócić plagę, potrzeba spójnej strategii fiskusa i służb – twierdzi NIK i wskazuje, że niezbędny jest centralny rejestr faktur, publiczny rejestr rachunków bankowych podatników i ograniczenie możliwości rozliczeń kwartalnych VAT. Niektóre z rozwiązań chce wprowadzić rząd. Już zapowiedział m.in. zniesienie rozliczeń kwartalnych i weryfikację firm przed ich rejestracją.