Korespondencja z Nowego Jorku
– Przypomnicie sobie moje słowa. Trump będzie chciał przesunąć wybory. Wynajdzie jakąś wymówkę – ostrzegał jeszcze w kwietniu jego rywal Joe Biden. I tak się stało.
W czwartek, gdy ekonomiści ogłosili, że gospodarka amerykańska skurczyła się o rekordowe 9,5 proc. w drugim kwartale, Donald Trump rozpoczął kampanię przeciwko listopadowym wyborom. Stwierdził, że biorąc pod uwagę pandemię SARS-CoV-2, w USA trzeba wybory przenieść na inny termin i nie można dopuścić do głosowania korespondencyjnego. – Głosując korespondencyjnie, będziemy mieć najbardziej nierzetelne i niewiarygodne wybory w historii. To będzie wielkie pośmiewisko. Trzeba je przełożyć tak, aby ludzie mogli bezpiecznie iść do komisji wyborczych – napisał prezydent na Twitterze wbrew temu, że eksperci zapewniają, iż nie ma dowodów na to, że dochodzi do oszustw podczas głosowania korespondencyjnego.
Demokraci przeciw
Od razu posypały się krytyczne komentarze, szczególnie w prasie niesympatyzującej z szefem państwa. „Prezydent uważa, że gdyby zmniejszyć liczbę wykonywanych testów na Covid-19, to Ameryka nie miałaby wysokich statystyk dotyczących zachorowań. Podobnie myśli, że jeżeli nie będzie wyborów 3 listopada, to nie poniesie porażki” – napisał komentator „New York Timesa”. – Donald Trump jest przerażony, bo wie, że przegra z Joe Bidenem – stwierdziła na Twitterze senator Kamala Harris, która jest jedną z kandydatek na wiceprezydenta u boku Bidena.
Jeszcze inni wytknęli prezydentowi podważanie amerykańskiej demokracji przez zniechęcanie do głosowania i sianie nieufności do sytemu wyborczego. „Nie ma przesłanek, że pandemia zostanie opanowana za rządów Trumpa, ale Trump ma duży wpływ na to, by korespondencyjne głosowanie odbyło się bez nieprawidłowości” – pisze magazyn „The Atlantic”.