Astroturfing to pozornie spontaniczne obywatelskie inicjatywy podejmowane w celu wyrażenia poparcia lub sprzeciwu dla jakiejś idei, usługi, produktu lub wydarzenia. To usługa, którą można kupić. Jej rosnącą popularnością zainteresowali się posłowie. Piszą do MS, by też się tym zainteresowało.
– Zanim internet stał się powszechnie dostępny, działania tego typu sprowadzały się do masowego wysyłania listów do redakcji, organizowania pikiet, inspirowania publikacji. W dobie internetu stał się łatwiejszy i tańszy. Dziś każdy może stworzyć przekonująco wyglądającą stronę lub bloga, astroturferom łatwo stworzyć wrażenie prawdziwej organizacji o szczerych intencjach, a równocześnie ukryć prawdziwą tożsamość – piszą w interpelacji. Astroturfing jest uznawany za nieetyczny, bo poprzez sztucznie napędzany rozgłos pozwala stworzyć wrażenie dużego poparcia. Wykorzystuje się w nim agencje PR i reklamowe, a czasem też media.
– Formy działania mogą być różne: opłacane komentarze, opinie, tworzenie sieci fikcyjnego poparcia, wyraziste, pojedyncze informacje mające stworzyć wrażenie poglądów dużej grupy społecznej, co wspiera kampania społeczna – czytamy w interpelacji.
Astroturfing jest karalny głównie w krajach anglosaskich. Federalna Komisja Handlowa w USA może nałożyć grzywnę nawet 16 tys. dol. za każdy dzień kampanii, która narusza ustalone przez Komisję wytyczne. W Wielkiej Brytanii za używanie fałszywej tożsamości i podawanie się za realnego konsumenta grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Zjawisko jest również karane w Australii.
Unia Europejska do zjawiska odnosi się w dyrektywie o nieuczciwych praktykach handlowych, wymagając oznaczania treści sponsorowanych.