Przypominało to próbę znalezienia pewnej definicji bulwaru, która pasowałaby pod z góry postawioną tezę. To znaczy, że ustawodawca chciał zakazać spożywania alkoholu w większości miejsc publicznych. Sprecyzował tylko ulice, parki, place, w domyśle myśląc o większości przestrzeni.
Chciałem pokazać, że istnieją przestrzenie publiczne, w których ustawa nie zakazuje picia alkoholu. Są to nie tylko brzegi rzeki ale plaże czy lasy.
Dzięki temu, że sprawę nagłaśniałem medialnie, to sama policja przyznała, że na jednym brzegu Wisły alkohol piwo można, a na drugim nie.
Co się działo w II instancji?
W II instancji złożyłem wniosek z apelacją od wyroku, gdzie wszystkie argumenty zostały powtórzone i przetoczone. Podkreślałem zasadę, że w sprawach karnych i wykroczeniowych wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść obwinionego. Miałem wrażenie, że sąd pokazał, że jest dużo wątpliwości w tej sprawie. Wszystkie jednak zostały rozstrzygnięte na moją niekorzyść. Ważne było, że sad od razu nie podjął decyzji tylko ze względu na zawiły charakter sprawy zdecydował o odroczeniu ogłoszenia wyroku o tydzień co pokazuje, że sprawa była poważnie rozważona.