Radosław Fogiel, wraz z Cezarym Tomczykiem z PO-KO, był gościem "Faktów po faktach", w których przede wszystkim komentowano zajścia podczas Marszu Równości w Białymstoku.
Uczestnicy marszu zostali brutalnie zaatakowani przez kiboli. W ich stronę poleciały nie tylko wulgarne wyzwiska, ale i petardy, kamienie i butelki. Policja zidentyfikowała już 72 chuliganów zakłócających marsz.
Na pytanie, czy jako reprezentant PiS bierze na siebie odpowiedzialność za akty nienawiści, jakie miały wówczas miejsce, Fogiel odparł: - Nie, dlaczego miałbym.
Stwierdził, że w Polsce każde środowisko ma prawo do demonstrowania swoich poglądów, ale żadne z nich nie ma prawa do przemocy i "na robienie na tym polityki".
Przytoczona przez prowadzącą Katarzynę Kolendę-Zalewską słowa Jarosława Kaczyńskiego, który pod koniec kwietnia mówił o ruchu LGBT jako o zagrożeniu dla dzieci i rodziny, Fogiel przyznał, że ta wypowiedź wpisuje się w spór ideologiczny, ale "Jarosław Kaczyński na żadnej manifestacji w nikogo nie rzucał kamieniem".