Gowin pytany w Radiu Zet o ewentualnego koalicjanta po jesiennych wyborach parlamentarnych, ocenił, że "to dzielenie skóry na niedźwiedziu". - Po pierwsze musimy wygrać. To, że wygraliśmy, i to bardzo zdecydowanie, wybory europejskie, nie musi się przełożyć na wybory jesienne, dlatego że tam zapewne udział w tych wyborach weźmie dodatkowe 2 miliony osób i nie wiadomo, w jaki sposób rozłożą one swoje sympatie - zauważył.

- Natomiast gdybyśmy wybrali i potrzebowali koalicjanta, to tym koalicjantem pierwszego wyboru dla mnie – mówię to od lat – jest Kukiz’15. Nie wykluczam też takiego wariantu, że kandydaci ruchu znaleźliby się od początku na listach Zjednoczonej Prawicy - zadeklarował. Zaznaczył, że "kaperowanie" polityków z Kukiz'15 "przekreślałoby możliwość współpracy z samym Pawłem Kukizem i jego środowiskiem". - Po drugie, zapewne dokonałoby się to już dużo wcześniej. Nie, jesteśmy zainteresowani uczciwą współpracą z ruchem Kukiz’15 - tłumaczył.

- Uważam, że z punktu widzenia takich polityków jak Władysław Kosiniak-Kamysz – człowiek, którego bardzo cenię, którego uważam, uważałem zawsze i mówiłem to publicznie, nawet będąc w opozycji do koalicji PO-PSL, uważałem go za dobrego ministra, uważam go za mądrego i uczciwego człowieka – otóż z jego perspektywy nie wykluczałbym możliwości współpracy powyborczej - zapewniał Gowin.

- Wydaje mi się, że powrót PSL-u do współpracy ze środowiskami tak odległymi ideowo jak nie tylko PO, bo tu jest długoletnia tradycja współpracy i zapewne te elektoraty się zsumują ze sobą, ale już dalej na lewo od PO, która nawiasem mówiąc, już bardzo w lewo skręciła i zostawiła osierocone centrum, otóż to wydaje mi się dla polityka takiego jak Władysław Kosiniak-Kamysz, dla jego otocznia, już nie mówiąc o krytykach Koalicji Europejskiej w szeregach PSL-u jak Eugeniusz Kłopotek, Marek Sawicki czy Waldemar Pawlak, rzeczą samobójcza - dodał wicepremier.