Do wyborów prezydenckich zostały niecałe trzy miesiące. Tymczasem pojawiają się wątpliwości, którzy sędziowie mają badać protesty wyborcze i stwierdzić ważność wyboru. Bez takiego orzeczenia prezydent elekt nie może objąć urzędu.
Ustawa i uchwała
Zgodnie z kodeksem wyborczym w ciągu 14 dni od ogłoszenia przez Państwową Komisję Wyborczą wyników wyborów wyborca lub komitet wyborczy mogą wnosić protesty przeciwko wyborowi. Wnosi się je do Sądu Najwyższego, który rozpatrują sprawy w składzie trzyosobowym w postępowaniu nieprocesowym (jeden z trybów cywilnych), wydając opinię w zakresie danego protestu. Na podstawie tych opinii oraz sprawozdania PKW Sąd Najwyższy w składzie całej nowej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (art. 26 ustawy o SN) rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta. Ma na to 30 dni.
Czytaj także: Lemańska: Będziemy rozpatrywać protesty wyborcze
Rzecz w tym, że w uchwale trzech połączonych izb SN (bez udziału tej nowej) z 23 stycznia br. zakwestionowano niezależność nowych sędziów i ustanowiono tryb weryfikacji orzeczeń wydanych z ich udziałem. Pytanie, jak owa uchwała, jeśli nie zostanie do tego czasu zamrożona np. wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, do którego zaskarżono przepisy, na podstawie których ją wydano, wpływa na procedurę protestów wyborczych.
Sama uchwała trzech izb SN mówi w uzasadnieniu, że przyjęta w niej wykładnia nie prowadzi do usunięcia z urzędu nowych sędziów SN ani nie powoduje ich zawieszenia w urzędowaniu w rozumieniu art. 180 Konstytucji RP, choć w kilku miejscach mówi też, że są „formalnie" sędziami.