Wszystko wskazuje, że dyrektywa nie tylko nie zaszkodzi przysłowiowemu Kowalskiemu, ale wręcz przeciwnie – będzie dla niego korzystna. Dyrektywa nie ma wpływu na te kwestie.
W krytykowanym art. 17 (wcześniej 13) wyraźnie zapisano, że umowy licencyjne, do zawierania których zobowiązana będzie niewielka część portali, mają w swoich zapisach gwarantować, że użytkownik zamieszczający jakieś treści na stronach tych portali nie będzie pociągany do odpowiedzialności nawet wtedy, gdy okaże się, iż te treści są chronione prawem autorskim. Jest to zatem zwiększenie ochrony internauty – wskazuje mec. Jacek Wojtaś z Izby Wydawców Prasy.
Adwokat Zbigniew Krüger na tę kwestię patrzy bardziej ekonomicznie, że bezpłatność dostępu do internetu zapewni przede wszystkim rynek. – Dyrektywa nie zmieni rynku. Ten kształtuje raczej popyt, komfort użytkowników i rozwój technologii. Treści już są płatne, choćby internetowe serwisy niektórych gazet stosują tzw. paywalle. Internet będzie nadal wolny i bezpłatny. Jednocześnie będzie się zwiększać udział płatnych serwisów, ale będzie to skutkiem zwykłego mechanizmu rynkowego i zmian przyzwyczajeń konsumentów, a także wprowadzania coraz wygodniejszych systemów płatności. To wygoda użytkowników jest najważniejsza. Nie kary i zwalczanie przez aparat państwa pirackich serwisów filmowych, lecz upowszechnienie i łatwy dostęp do legalnych treści online poprzez legalne platformy streamingowe (w tej formie działają serwisy VOD, a także „biblioteki" muzyki, typu Spotify, Tidal itd.).
W rubryce Mity o Dyrektywie publikujemy teksty redakcyjne, które mają rozwiać wątpliwości oraz narosłe mity i półprawdy na temat Dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym przyjętej przez Parlament Europejski po poprawkach 26 marca.
Czytaj też: