Rok 2020 dla rynku prawniczego od początku zapowiadał się na poważny sprawdzian zdolności dostosowania się do sytuacji – przede wszystkim w związku z rozhulaną reformą całego wymiaru sprawiedliwości.
Jednak dopiero pandemia przyniosła wyzwania, których jeszcze rok temu o tej porze nikt sobie nie uświadamiał. Trzeba było zadbać o własne bezpieczeństwo i nie zapomnieć o klientach: szybko przeorganizować pracę kancelarii i zaoferować coś, czego nie dają inni. I w większości przypadków się udało. Bankructw firm prawniczych nie odnotowano, ale nie było łatwo. W 2021 r. powinno już być łatwiej – a przynajmniej jaśniej. Nikt nie powie, że pandemia jest zaskoczeniem. Był rok na zorientowanie się, jak należy działać w tych warunkach.
Czytaj także:
Kancelarie nie powinny w tym roku narzekać na brak pracy
W pandemicznym czasie sądy zwolniły tempo, zapewne zaczną je wkrótce nadrabiać. To szansa dla prawników sądowych. Dla pełnomocników konsumentów rozczarowanych e-handlem oraz prawników takich firm. Na brak klientów nie będą też narzekać specjalizujący się w sprawach rodzinnych i rozwodowych – kwarantanna już przysporzyła im pracy. Ludzie żyją, dzielą się majątkiem, umierają i zostawiają go w spadku – tak było, jest i będzie, a z fachową pomocą w sądzie pójdzie sprawniej. Przynajmniej powinno. A dla nieufnych wobec sądów zawsze pozostają alternatywne metody rozwiązywania sporów: mediacje i arbitraż. Jeśli władza na poważnie chce odciążyć sądy, powinna wzmocnić te sektory, zamiast skupiać się na wątpliwych pomysłach z mandatami karnymi.