Wnikliwa lektura rządowego projektu przewidującego likwidację OFE i przeniesienia zebranych tam ponad 160 mld zł wskazuje, że od tych środków będą pobierane wyższe niż dotychczas prowizje. Wyniosą one 0,045 proc. rocznie od całości przekazanych z OFE do IKE środków. To więcej niż dotychczasowe prowizje pobierane przez OFE, które malały wraz z pulą inwestowanych środków, np. od środków powyżej 8 mld zł OFE mogły potrącić tylko 0,04 proc.
Czytaj także: Z likwidacji OFE rząd chce mieć 17 mld zł
Co gorsze, projekt przewiduje powołanie specjalnego funduszu inwestycyjnego, który ma pobierać prowizję od środków przekazanych z OFE do ZUS. Jak to będzie wyglądało w praktyce? Wszystkie pieniądze, jakie zostaną przesłane z OFE do ZUS, mają trafić na Fundusz Rezerwy Demograficznej. Do tej pory FRD zarządzali etatowi pracownicy ZUS i z zebranych tam środków nie było potrącane wynagrodzenie za zarządzanie. Koszt funkcjonowania FRD stanowił zaś niewielką część funkcjonowania ZUS. Po zmianach zarządzanie tymi środkami przejmie specjalny fundusz inwestycyjny, którego jedynym udziałowcem będzie kierowany przez Pawła Borysa Państwowy Fundusz Rozwoju. Od środków z OFE zostanie potrącona prowizja w wysokości do 0,05 proc. rocznie.
– To oprocentowanie jest nominalnie niskie, ale z uwagi na skalę działania FRD ta niewielka cześć procentu przełoży się na dziesiątki milionów złotych rocznie potrąconych z kieszeni przyszłych emerytów – komentuje dr Marcin Wojewódka, partner w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Przykładowo, jeśli po zmianach w FRD znajdzie się 40 mld zł, fundusz zarządzający tymi pieniędzmi będzie mógł potrącić z nich do 200 mln zł „kosztów zarządzania".