Turcja idzie na wojnę w Libii

Prezydent Erdogan otwiera drugi front, nie licząc się z konsekwencjami interwencji militarnej w Syrii.

Aktualizacja: 23.12.2019 19:14 Publikacja: 23.12.2019 18:03

Turcja idzie na wojnę w Libii

Foto: AFP

Niedługo po zaakceptowaniu w sobotę przez turecki parlament porozumienia militarnego z rządem libijskim zmierzający z Turcji do Trypolisu statek został zatrzymany na Morzu Śródziemnym przez jednostkę sił gen. Chalify Haftara. Sprawujący kontrolę nad wschodnią Libią generał nie uznaje rządu Fajiza as-Sarradża w Trypolisie i przygotowuje się właśnie do ostatecznego ataku na stolicę. Aresztowanie statku jest widomym znakiem, że Turcja stała się stroną w libijskiej wojnie domowej.

Na reakcję prezydenta Recepa Erdogana trzeba jeszcze poczekać. Pewne jest, że nie ma on nic przeciwko zaangażowaniu Turcji w Libii. W tym właśnie celu zawarty został pod koniec listopada libijsko-turecki pakt wojskowy. Na jego podstawie do Libii mogą zostać wysłani doradcy prywatnej organizacji – jak wyjaśnił prezydent Erdogan.

Tureckie media pisały, że chodziłoby o najemników na wzór rosyjskiej Grupy Wagnera, paramilitarnej organizacji na usługach Kremla, którą wspierają oddziały gen. Haftara.

Tureccy najemnicy mieliby pochodzić z północnej Syrii, gdzie wspomagają regularne wojsko tureckie w walce z Kurdami. Taki obrót spraw spowoduje, że najemnicy rosyjscy i tureccy znajdą się po przeciwnych stronach barykady. Inaczej niż w Syrii.

Dwustronne porozumienie dopuszcza także wysłanie do Libii tureckiej broni oraz personelu wojskowego, co oznacza możliwość utworzenia bazy na terenach kontrolowanych przez rząd as-Sarradża.

Zdaniem tureckiej opozycji wszystko to spowoduje, że Libia stanie się dla Turcji swego rodzaju drugą Syrią i miejscem kolejnej interwencji wojskowej nierokującej nadziei na osiągnięcie korzystnego z punktu widzenia Ankary celu. Dlaczego więc tracący popularność prezydent Erdogan decyduje się na awanturę w Libii?

– Jest ścisły związek pomiędzy paktem wojskowym z Libią a porozumieniem o podziale szelfu kontynentalnego na Morzy Śródziemnym – argumentują politycy rządzącej partii AKP. Zawarciu pod koniec listopada porozumienia nie przeszkadzał fakt, iż oba kraje nie mają nawet wspólnej granicy morskiej. Jednak dla Ankary staje się wygodnym argumentem mającym usankcjonować wydobycie gazu ze złóż w okolicach Cypru.

– Nie ma oczywiście żadnego związku pomiędzy oboma niedawnymi porozumieniami z uznanym przez społeczność międzynarodową rządem w Trypolisie – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Iter Turan z Uniwersytetu Bilgi w Stambule. Jego zdaniem sprawa pomocy wojskowej dla libijskiego rządu jest wynikiem prowadzonej od dawna przez Ankarę polityki wspierania premiera Fajiza as-Sarradża. Argumentem za współpracą jest bliskość ideologiczna pomiędzy Ankarą a Trypolisem, zwłaszcza w sprawie roli religii w życiu społecznym.

Porozumienie morskie ma być reakcją na działania Egiptu, Izraela, Grecji i Cypru, które miałby ograniczyć dostęp Turcji do złóż gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego. O ile więc turecka opozycja sprzeciwia się współpracy wojskowej z Libią, to nie ma nic przeciwko działaniom wzmacniającym pozycję Turcji w walce o dostęp do złóż gazu.

Są one nazywane Błękitną Ojczyzną (Mavi Vatan) – nazwa pochodzi od koloru gazu ziemnego. Jak niedawno udowadniał prezydent Erdogan, tak zdefiniowana „turecka ojczyzna" obejmuje obszar 462 tys. km kw., począwszy od części Morza Czarnego poprzez wschodnią część Morza Egejskiego po południowe rejony Morza Śródziemnego.

Na tle mapy z Mavi Vatan prezydent Erdogan dał się sfotografować podczas niedawnej wizyty w akademii wojskowej w Stambule. To nic, że w tej przestrzeni znajduje się wiele greckich wysp, jak np. Lesbos czy Chios, nie mówiąc już o wschodniej części Krety. Prowokacja była zamierzona i skierowana nie tylko pod adresem Aten, ale też Brukseli, gdzie trwa debata nad nałożeniem na Turcję sankcji w związku z naruszaniem prawa międzynarodowego.

Niedługo po zaakceptowaniu w sobotę przez turecki parlament porozumienia militarnego z rządem libijskim zmierzający z Turcji do Trypolisu statek został zatrzymany na Morzu Śródziemnym przez jednostkę sił gen. Chalify Haftara. Sprawujący kontrolę nad wschodnią Libią generał nie uznaje rządu Fajiza as-Sarradża w Trypolisie i przygotowuje się właśnie do ostatecznego ataku na stolicę. Aresztowanie statku jest widomym znakiem, że Turcja stała się stroną w libijskiej wojnie domowej.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS pod decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON