Na pierwszy ogień poszli dziennikarze. Marszałek Stanisław Karczewski ogłosił na poniedziałkowym spotkaniu z mediami, że propozycja ograniczenia dostępu do budynków parlamentu idzie do kosza, a do czasu wypracowania ze środowiskiem dziennikarskim nowych zasad obowiązują dotychczasowe przepisy.

Wobec mediów PiS wykonał więc krok wstecz. Tyle tylko, że kryzys jest zbyt poważny, by na rozmasowaniu bolącego miejsca poprzestać. Protestująca opozycja domaga się nie tylko cofnięcia przepisów dotyczących pracy mediów – co, jak rozumiem ze słów marszałka Karczewskiego, ma już miejsce, ale również ponownego głosowania nad ustawą budżetową i innymi ustawami przyjętymi w nocy z piątku na sobotę podczas posiedzenia przeniesionego do Sali Kolumnowej. Pytania co do legalności tych głosowań mają również przedstawiciele obozu rządzącego – o powtórzenie głosowań apelował w poniedziałek w programie #RZECZoPOLITYCE europoseł Kazimierz Ujazdowski.

Partia Jarosława Kaczyńskiego dysponuje stabilną większością w Sejmie i trudno sobie wyobrazić, by ponownego głosowania nie wygrała. W dodatku, jeśli opozycja podejmie próbę sparaliżowania powtórzonego głosowania, PiS dostanie do ręki argument, że nie zależy jej na dobru państwa, lecz na politycznym chaosie. PiS mógłby wówczas powiedzieć: potrafimy się przyznać do błędu, to wy jesteście nieodpowiedzialni.

Obecna sytuacja jest dla Kaczyńskiego dużym wyzwaniem. Jego partia płaci wielką polityczną cenę za działania jego bliskich współpracowników. Zarówno awantura wokół dostępu dziennikarzy do parlamentu, jak i wątpliwości dotyczące legalności decyzji Sejmu wynikają z działania coraz ostrzej krytykowanego w partii marszałka Marka Kuchcińskiego. Kaczyński musi dziś zapanować nad chaosem, który wywołują jego współpracownicy. Cofnięcie się może mu w tym pomóc. Da mu czas na wewnętrzne przegrupowanie i skupienie się na tym, co dla partii naprawdę ważne. W piątkowym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" mówił wszak, że kluczowe dla niego są uspokojenie sytuacji i wzrost gospodarczy.

Jeśli prezes PiS się nie wycofa i pójdzie na totalną konfrontację, podejmie decyzję ryzykowną nie tylko dla Polski, ale też dla niego. Bo prędzej czy później współpracownicy wprowadzą go na kolejną minę. A wtedy sytuacja Kaczyńskiego może być tylko gorsza niż dziś.