Artur Soboń: Samorządy jak w PRL

- Wsłuchujemy się w debatę nad zmianami – zapewnia poseł PiS Artur Soboń

Aktualizacja: 18.12.2017 22:36 Publikacja: 18.12.2017 17:35

Poseł PiS Artur Soboń

Poseł PiS Artur Soboń

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rz: Zaskoczyło coś pana w exposé premiera Mateusza Morawieckiego?

Artur Soboń, poseł PiS: Exposé było dobrze przemyślaną propozycją budowy wielkiej wspólnoty narodowej, ambitnego planu budowy Polski, w który Morawiecki chciałby włączyć wszystkich Polaków. To exposé było podniesieniem rangi polityki rozwoju i głębokiego zakorzenienia jej w polskiej tożsamości.

Czy premier może być w tym wiarygodny? Rząd się nie zmienił. A o wielu rzeczach, o których mówił, wspominał już w Przysusze w lipcu.

To jest oczywiście rząd kontynuacji. Ten program, który był realizowany wobec polskich rodzin, polskich podmiotów w gospodarce – to wszystko będzie kontynuowane. Mamy za to większy nacisk na budowę wspólnoty. Polska ma po raz pierwszy w swoich najnowszych dziejach szanse włączyć się w rewolucję technologiczną w aktywny sposób. Takiej szansy przez ostatnie 100 lat brakowało nam najbardziej. Musimy ją wspólnie wykorzystać.

Jednak czy nie ma sprzeczności w tym, co mówił premier o zgodzie narodowej, a ostrą retoryką PiS? Dziesięć minut po exposé wicemarszałek Ryszard Terlecki mówił o lumpach.

To jest wyzwanie, a nie jednorazowa deklaracja. Nasza dłoń jest wyciągnięta do wspólnej budowy Polski. W tej części Europy nie ma miejsca na słabe państwo, jest miejsce na silną Polskę z ambitną polityką. Polskę, która będzie podejmować wyzwanie przywrócenia Europie klasycznego rozumienia wspólnoty gospodarczej. Po to zresztą, żeby uratować europejską siłę i jedność. To jest coś, w czym akurat Morawiecki jest niezwykle wiarygodny.

Czy to exposé rozwiało konsternację w Klubie PiS wobec zmiany premiera?

Myślę, że wszystkie te spekulacje rozwiało głosowanie nad wotum zaufania. W klubie jest pełne zaufanie do prezesa Jarosława Kaczyńskiego co do decyzji personalnych. Mateusz Morawiecki z jednej strony posiada głęboką ideowość zaczerpniętą jeszcze z „Solidarności Walczącej", a z drugiej strony – wysokie kompetencje menedżerskie. To robi wrażenie na każdym pośle PiS.

Celem tej zmiany jest też próba sięgnięcia po wyborców centrum, wyborców PO?

Tak, będziemy przekonywać wszystkich Polaków, też tych, którzy do tej pory na nas nie głosowali. Profesjonalizacja zarządzania państwem jest potrzebna. Sukces Polskiego Funduszu Rozwoju pokazuje, że wprowadzenie korporacyjnych mechanizmów ma sens. To przykład, że doświadczenie z biznesu przynosi efekty w zarządzaniu państwem. Nie chcemy z projektu budowy wspólnoty gospodarczej nikogo wykluczać. Szukamy możliwości budowy takiej wspólnoty, bo uważamy, że to przyniesie korzyści dla wszystkich. To nie tylko pragmatyzm, ale i sygnał dla europejskiej centroprawicy, że można skutecznie wrócić do korzeni chrześcijańskiej demokracji, do papieskich encyklik i katolickiej nauki społecznej jako odpowiedzi na ideologię neoliberalizmu i socjalizmu.

Poza tematem zmiany rządu toczy się teraz dyskusja o samorządzie. Skąd w pakiecie zmian propozycje modyfikacji ustroju, a zwłaszcza zwiększenie transparentności i roli obywateli?

Mamy posłów w parlamencie, którzy przeszli drogę samorządowej opozycji. Stąd też szczególna uwaga, jeśli chodzi o rolę opozycji w samorządach, która do tej pory była marginalna. Do tej pory skupialiśmy się na władzy wykonawczej. Jeśli chodzi o rady, to prawa opozycji czy obywateli nie były gwarantowane ustawowo. Dziś, jeśli miałbym zdefiniować oczekiwanie mieszkańców wobec Polski lokalnej, to byłoby to oczekiwanie większej partycypacji w działaniach władzy lokalnej.

Na czym jeszcze to oczekiwanie polega?

Obywatele oczekują, by sprawy samorządu były transparentne. Tego nieustannie trzeba się domagać. Lokalne media są słabe albo są powiązane z tymi, którzy aktualnie rządzą. Bardzo często są przez nich wprost wydawane. W związku z tym potrzebna jest zwiększona rola opozycji w samorządach. Przez wiele lat byłem w opozycji w sejmiku woj. lubelskiego. Trudno jest znaleźć dobrą formułę działań opozycji w obecnych warunkach. Jest ogromna asymetria w uzyskiwaniu informacji. Dzisiaj w zasadzie mamy walkę opozycji w samorządach o samo posiadanie informacji.

Skąd wycofanie się z wielu zapisów dotyczących kodeksu wyborczego? Np. z likwidacji JOW-ów.

Wsłuchujemy się w debatę, która się toczy. Ta debata jest skrajnie upolityczniona. Opozycja twierdzi, że PiS chce scentralizować i ograniczać prawa obywateli. To oczywiście dramatycznie fałszywy obraz. Ale to nie jest tak, że upieramy się przy rozwiązaniach, które traktujemy jako jakiś dogmat. Wybory proporcjonalne przywracamy do miast średniej wielkości, gdzie JOW-y zostały wprowadzone w 2014 roku. Efekt był taki, że bez żadnej zmiany wyników wyborczych, tam gdzie komitet wyborczy miał ledwie większość, to zdobywał całą pulę. Tak działają JOW-y. Nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, by w 40-tysięcznym mieście opozycja nie miała swoich reprezentantów. To nieszczęście ma dalej idące skutki.

W jakim sensie?

Walka polityczna przenosi się z takiej rady miasta do wewnątrz klubów i na różne poziomy samorządu. Bo w sytuacji, gdy opozycja sprawuje władzę w powiecie, to konflikt przenosi się na poziom miasto–powiat. To prowadzi do kompletnej dysfunkcji.

Z czego wynika rezygnacja z tworzenia nowych okręgów?

Wszędzie na świecie w dyskusjach wyborczych podnosi się argument manipulacji okręgami. To, że o tym teraz decydują samorządy, to nie znaczy, że jesteśmy w raju. Nie ma tu co udawać naiwnych. Pokusa jest. Nie mam żadnych oczekiwań co do wzrostu liczby mandatów dla PiS tylko z powodu korekty granic. Miałem oczekiwanie, że zlikwidujemy duże okręgi wyborcze. Bo tak duże terytorialnie okręgi do samorządów nie mają sensu. To nie Sejm, potrzeba bliskości obywatela do swoich reprezentantów.

Jak pan ocenia problemy stojące przed samorządami?

Sprowadzenie dyskusji tylko do mechanizmu wyborczego sprawia, że ucieka nam istota sprawy. Dziś mamy inny problem, jeśli chodzi o samorządy. Są trochę jak w PRL. Są strategie na poziomie województw, w których wszędzie jest zapisane, że opierają się na wewnętrznych potencjałach regionów. Ale gdyby je porównać, to powstały metodą kopiuj-wklej. Bo opierają się na tym, co jest możliwe – czyli pozyskanie środków unijnych. To zawsze będzie priorytet. Nastąpiło takie przesunięcie celów, które wypacza lokalny charakter. Nie ma myślenia długofalowego o własnej specyfice. Tylko jest pytanie, jak pod pretekstem własnej specyfiki dopasować się do programu, który powstał gdzieś w Brukseli. O tym w najbliższym czasie będziemy musieli poważnie porozmawiać i stąd wielkie znaczenie deklaracji nowego premiera o przeniesieniu SOR na poziom regionu.

Rz: Zaskoczyło coś pana w exposé premiera Mateusza Morawieckiego?

Artur Soboń, poseł PiS: Exposé było dobrze przemyślaną propozycją budowy wielkiej wspólnoty narodowej, ambitnego planu budowy Polski, w który Morawiecki chciałby włączyć wszystkich Polaków. To exposé było podniesieniem rangi polityki rozwoju i głębokiego zakorzenienia jej w polskiej tożsamości.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Inwigilacja w Polsce w 2023 r. Sądy zgadzały się w ponad 99 proc. przypadków
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie na "jedynkach" KO w wyborach. Mamy pełne listy
Polityka
Najdłuższy stażem europoseł z Polski nie będzie kandydował w wyborach do PE
Polityka
Donald Tusk: PiS i Konfederacja chcą wyprowadzić Polskę z UE
Polityka
Bartłomiej Sienkiewicz podał się do dymisji. Minister kultury wystartuje w wyborach do PE