W sobotę najważniejsi politycy w państwie – z prezydentem Andrzejem Dudą na czele – uczestniczyli w Toruniu w uroczystościach z okazji 25-lecia Radia Maryja. Dwa tygodnie temu prezydent wziął udział w krakowskich Łagiewnikach w uroczystości przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Tydzień wcześniej zaś był honorowym gościem uroczystości inauguracji sanktuarium Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie.
Czytając media społecznościowe, zauważyć można, że dla bardzo wielu osób oficjalna obecność prezydenta RP, niekiedy premiera i najważniejszych ministrów na uroczystościach religijnych jest bardzo ważna. Publiczne okazywanie wiary przez przywódców państwa jest dla wielu osób powodem do dumy. Trudno też serio traktować zarzuty, które pojawiają się przy takich okazjach ze strony lewicowo-liberalnej, że publiczna religijność najważniejszych osób w państwie narusza rozdział Kościoła i państwa. Amerykańscy prezydenci każde przemówienie kończą wszak wezwaniem „Boże, błogosław Ameryce", składają przysięgę na Pismo Święte – bez względu na to, czy są bigotami, czy postępowcami jak Barack Obama.
Mimo to powstaje kilka ważnych pytań dotyczących aktualnych relacji polityków obozu rządzącego z Kościołem. Przede wszystkim powstaje kwestia, czy np. strumień publicznych dotacji płynący do fundacji czy uczelni związanej z ojcem Rydzykiem oraz obecność prezydenta, ministra obrony narodowej, szefowej Kancelarii Premiera jest swego rodzaju odpłatą za wsparcie, jakie toruńskie media udzieliły obecnemu obozowi rządzącemu. Nie chodzi tu bowiem ani o wiarę, ani o religię, ale o sprawy czysto polityczne.
Kolejnym pytaniem, które się pojawia, jest to, czy Kościołowi w Polsce służy tak bliski sojusz z partią rządzącą. PiS wygrał demokratyczne wybory i ma dziś samodzielną większość w parlamencie, w sondażach popiera go między 30 a 40 procent ankietowanych. Czy jednak zbytnia bliskość władzy nie sprawi, że przeciwnicy PiS z powodów politycznych nie poczują się od Kościoła odepchnięci?
Ważną kwestią jest też to, na ile PiS rzeczywiście realizuje politykę zbieżną ze społecznym nauczaniem kościoła. To nie ostentacja religijna jest wyznacznikiem bliskości nauczania Kościoła, lecz konkretne decyzje w codziennym rządzeniu. Bez wątpienia prowadzona przez PiS polityka prorodzinna bliska jest myśli Kościoła (choć niektórzy złośliwie zauważają, że Święta Rodzina nie dostałaby 500+, bo Maryja i Józef mieli tylko jedno dziecko, a świadczenie wypłacane jest przy dwójce dzieci).