PO poważnie rozważa wystawienie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na prezydenta. Czy ma szanse przechwycić część elektoratu Lewicy?
Lewica stoi w trudnej sytuacji, ponieważ musi się zdecydować, jak poprowadzi tę kampanię, bo od niej zależą przyszłe losy lewicowej koalicji, jaką dzisiaj znamy. To Lewica oparta na trzech pokoleniach i ta kampania będzie dla nich bardzo istotna. Naturalnym kandydatem jest Robert Biedroń i myślę, że ta kandydatura ma wiele zalet.
Czytaj także: Andrzej Duda: Kto się czegokolwiek boi, nie może być prezydentem
Ale jedną wadę: Robert Biedroń nie jest kobietą.
Tak, bo to będzie kampania, która będzie konsumowała wzrost zainteresowania kobiet, który pojawił się bardzo mocno od czasu Czarnego Protestu. Został potem skonsumowany w wyborach samorządowych, ale w tych wyborach też, to był jeden z najważniejszych zasobów KO, która kwestie kobiece postawiła na pierwszym planie. Coraz bardziej modna staje się teza, że czas na kobietę prezydenta. To jest więc bardzo trudna kandydatura dla Lewicy, jeśli chce zachować swoją tożsamość. Lewica oddaje już trochę pola KO, ponieważ powinna już dzisiaj przedstawiać konkurencyjnym kandydatom pytania oraz przedstawić swoją agendę i prosić, żeby do tej agendy się odnieśli. Tak naprawdę – bez pilotowania kandydatów konkurencji – może skończyć się tak, że będzie mandat kobiecy, który samą swoją kobiecością będzie realizował postulaty progresywne, ale czy lewicowe? Będzie tak, że jeśli Lewica nie obuduje tej kobiecości lewicowymi postulatami to straci.