Daleki Wschód: Chińczycy wypierają Rosjan

Moskwa niepokoi się sytuacją demograficzną w azjatyckich regionach kraju.

Aktualizacja: 11.08.2017 23:02 Publikacja: 10.08.2017 19:09

Daleki Wschód: Chińczycy wypierają Rosjan

Foto: Fotolia

Dalekowschodni Okręg Federalny to największy i jednocześnie najmniej zaludniony region Rosji. Zajmuje 36 proc. powierzchni kraju, a mieszka tam jedynie nieco ponad 6 mln ludzi. Na jednego mieszkańca rosyjskiego Dalekiego Wschodu przypada aż 1 km kw. Dla porównania, w województwie mazowieckim na jednym kilometrze kwadratowym mieszka 150 osób. Ale sytuacja demograficzna w tamtej części Rosji dynamicznie się zmienia i zaczyna budzić szczególny niepokój Moskwy.

Kilka dni temu o zagrożeniach dla regionu mówił sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew, który przeprowadził specjalną naradę w Jakucji. Cytowany przez wpływowy rosyjski dziennik „Wiedomosti" stwierdził, że głównym zagrożeniem jest wzrost migracji, zwłaszcza tej nielegalnej.

Patruszew przytoczył statystyki, z których wynika, że tylko w pierwszej połowie bieżącego roku na rosyjski Daleki Wschód przyjechało 400 tys. legalnie zarejestrowanych imigrantów (głównie z Chin), czyli o 15 proc. więcej niż w pierwszym półroczu ubiegłego roku. Jeden z bliskich współpracowników Putina mówił o „zagrożeniu bezpieczeństwa publicznego, wzroście przestępczości i kryminalizacji gospodarki". Tymczasem liczba mieszkających tam Rosjan systematycznie maleje. W ciągu 20 lat z Dalekiego Wschodu wyjechało prawie 2 mln rdzennych mieszkańców.

Patruszew proponuje przesiedlać do dalekowschodnich regionów ludzi z innych części Rosji. Jak twierdzi, rząd powinien stymulować i wspierać takich obywateli na wszelkie sposoby.

W ubiegłym roku Moskwa uruchomiła program „Dalekowschodni hektar". Każdy Rosjanin może wystąpić o bezpłatną ziemię na Dalekim Wschodzie w celu osiedlenia się lub uprawiania rolnictwa. Po pięciu latach hektar może przejść na własność, jeżeli działka jest wykorzystywana zgodnie z celem. Chętnych nie jest jednak zbyt wielu. Państwo przeznaczyło na ten cel 140 mln ha ziemi, ale w ciągu roku przydzielono zaledwie 26 tys. ha.

– Tamtejsze warunki klimatyczne i terenowe są skomplikowane. By rozpocząć tam uprawy rolnicze, trzeba sporo zainwestować. Ludzi, którzy biorą bezpłatny hektar, często na to po prostu nie stać – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Andriej Suzdalcew z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Co najmniej od 150 lat władze Rosji mówią o potrzebie zaludnienia i rozwoju Dalekiego Wschodu. Ale ludzie stamtąd wyjeżdżają z powodu niskich płac i trudnej sytuacji gospodarczej tych regionów.

Od kilku lat w Moskwie trwa dyskusja na temat przeniesienia do dalekowschodnich regionów części chińskich przedsiębiorstw. Pekin pomysł gorąco popiera, gdyż miałoby to poprawić ekologiczną sytuację w samych Chinach. Ale w takim przypadku do rosyjskiej tajgi przeniósłby się nie tylko smog, lecz i tysiące chińskich pracowników. Tylko w graniczących z Rosją chińskich prowincjach mieszka prawie 100 mln ludzi. Moskwa zastanawia się nad możliwymi skutkami wpuszczenia chińskich korporacji do dalekowschodnich regionów. Tymczasem Chińczycy już sprowadzają tam setki tysięcy pracowników i inwestują – przeważnie w handel, rolnictwo i przemysł leśny.

– Nie powinniśmy dopuszczać do obecności dużej liczby imigrantów na Dalekim Wschodzie. Pamiętajmy, co się stało z serbskim Kosowem. Dzięki wielodzietność Albańczycy stali się tam większością, a w końcu zbuntowali się i odłączyli od Serbii – mówi „Rzeczpospolitej" płk Igor Korotczenko, redaktor naczelny czasopisma „Nacjonalna Oborona".

Latem 2016 roku znany rosyjski reżyser Nikita Michałkow przedstawił w rosyjskiej telewizji państwowej Rossija 24 kilkunastominutowy filmik, który opisywał skutki ewentualnej inwazji Chin na Rosję. Reżyser przedstawił plan, z którego wynikało, że w ciągu zaledwie kilku dni Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza odzyskałaby zagarnięte niegdyś przez Imperium Rosyjskie tereny dawnej Mandżurii. Kilka tygodni później Chińczycy doszliby do europejskiej części Rosji, która musiałaby kapitulować.

– Chińskie wojsko przezbraja się w bardzo szybkim tempie. Sytuacja tam nie jest tak napięta jak na zachodnim kierunku, ale podstawą naszej przyjaźni i dobrosąsiedzkich stosunków z Chinami jest nasza silna armia – dodaje Korotczenko.

Dalekowschodni Okręg Federalny to największy i jednocześnie najmniej zaludniony region Rosji. Zajmuje 36 proc. powierzchni kraju, a mieszka tam jedynie nieco ponad 6 mln ludzi. Na jednego mieszkańca rosyjskiego Dalekiego Wschodu przypada aż 1 km kw. Dla porównania, w województwie mazowieckim na jednym kilometrze kwadratowym mieszka 150 osób. Ale sytuacja demograficzna w tamtej części Rosji dynamicznie się zmienia i zaczyna budzić szczególny niepokój Moskwy.

Kilka dni temu o zagrożeniach dla regionu mówił sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew, który przeprowadził specjalną naradę w Jakucji. Cytowany przez wpływowy rosyjski dziennik „Wiedomosti" stwierdził, że głównym zagrożeniem jest wzrost migracji, zwłaszcza tej nielegalnej.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
USA i Wielka Brytania nakładają nowe sankcje na Iran. „Jesteśmy o krok od wojny”