Prezydent kontra Prawo i Sprawiedliwość

Senatorowie proponują, by referendum odbyło się 2–3 maja 2019 r.

Aktualizacja: 25.07.2018 20:41 Publikacja: 25.07.2018 19:20

Pomysł prezydenta poparło zaledwie dziesięciu senatorów

Pomysł prezydenta poparło zaledwie dziesięciu senatorów

Foto: PAP, Jakub Kamiński

Pomysł dobry, debata dobra, ale nie jest dobra realizacja projektu referendalnego – to przesłanie PiS w trakcie senackiej debaty nad referendum konsultacyjnym prezydenta Andrzeja Dudy. W głosowaniu nie było żadnych niespodzianek: dziesięciu senatorów było za, przeciwko – 30, 52 wstrzymało się od głosu. Senat projekt prezydenta odrzucił.

Debata w senackim stylu

Ale nie znaczy to, że pomysł referendum całkowicie przepadł. Bo w trakcie debaty senator Jan Żaryn z PiS powiedział: – Mam nadzieję, że jeśli Senat odrzuci wniosek, to jednak nie porzuci prezydenta. Myślę, że dobrą datą dla alternatywnego wariantu byłby 2–3 maja 2019 r.

Odczytano to w Senacie jako swoisty gest pod adresem prezydenta. Jeszcze w ubiegłym tygodniu politycy PiS w rozmowach z „Rzeczpospolitą" zapowiadali, że referendum zostanie odrzucone w taki sposób, by nie prowokować niepotrzebnych napięć z Pałacem Prezydenckim. – Będę głosował przeciwko referendum, a nie przeciwko prezydentowi. Ale z troski o prezydenta. Żeby nie zakończyło się to referendum totalną klapą, jak referendum namiestnika Bronisława Komorowskiego – powiedział senator Waldemar Bonkowski z PiS.

Przebieg dyskusji, która toczyła się cały dzień, nie był raczej zaskoczeniem. Debata trwała w typowym dla Senatu tempie – blisko osiem godzin. Politycy zarówno opozycji, jak i PiS krytykowali termin referendum oraz zaproponowane pytania. – Połączenie referendum i święta 11 listopada merytorycznie wydaje się uzasadnione, ale znając poziom napięć życia politycznego, będzie się wiązało z kampanią polityczną. To będzie element walki politycznej – mówił senator Jan Maria Jackowski z PiS. – Cztery pierwsze pytania są natury zasadniczej. W przypadku innych bardziej mamy do czynienia z ankietą niż z typową tematyką referendalną – dodał.

Inni politycy PiS krytykowali same pytania. – To ma być referendum dla zwykłych ludzi, każdy musi je zrozumieć – tłumaczył Robert Gaweł.

Prezydencki minister Paweł Mucha do końca przekonywał senatorów, ale jego wysiłki spełzły na niczym. – Prezydent ma tytuł do prowadzenia debaty konstytucyjnej. Został wybrany przez naród, w wyborach powszechnych. Prezydent jest uprawniony, by taką debatę zainicjować – mówił Mucha. Odrzucał też zarzut, że pytania zostały sformułowane w sposób profrekwencyjny. – A jak miały zostać sformułowane? – pytał w końcowym wystąpieniu.

O wabikach dla konkretnych grup elektoratu mówił w swoim wystąpieniu senator niezrzeszony Marek Borowski. – To inicjatywa społeczeństwa, Polaków, a prezydent ją tylko odwzorował. Jak chcecie jako senatorowie powiedzieć obywatelom, że wiecie lepiej? Nie bójcie się demokracji i narodu – apelował Mucha. Senatorowie byli jednak na te argumenty głusi. Politycy Kukiz'15 jako jedyni w Sejmie wprost poparli referendum.

Opozycja – PO i niezrzeszeni – podkreślała, że sprawa referendum to kwestia wewnętrzna obozu władzy. – Od tego rozstrzygnięcia zależy pozycja prezydenta w rodzinie politycznej PiS w przyszłości. Szanuję zabiegi ministra Muchy. My jako opozycja nie chcemy ingerować w tę grę polityczną. W związku z tym zachowujemy do tej sprawy dystans – mówił szef Klubu PO w Senacie Bogdan Klich.

Nieoficjalnie niektórzy nasi rozmówcy z opozycji podkreślali, że najlepszym wyjściem z punktu widzenia przeciwników PiS byłoby nieudane referendum. – Dlatego PiS zdecydował o odrzuceniu. Bali się wzmocnić opozycję spodziewaną klęską – twierdzi rozmówca z Klubu PO. Ale w przeciwieństwie do bardzo gorącej debaty nad ustawą sądową pomysł referendum nie wzbudził w Senacie większych emocji.

Odwetu nie będzie

Po trwającej od godz. 10 debacie o 17 zebrał się Klub PiS. Ale dyskusja była tylko formalnością. Już w ubiegłym tygodniu władze PiS podjęły ostateczną decyzję, by referendum odrzucić. PiS nie wydaje się specjalnie zaniepokojony konsekwencjami jego odrzucenia. Jeszcze w ciągu dnia rzecznik partii i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek, pytana, czy taki wynik oznacza kompromitację obozu władzy, przekonywała, że nie ma o tym mowy. – Gdy prezydent wetował nasze ustawy, to nie było mowy o kompromitacji. Prezydent ma swoje uprawnienia, my mamy swoje w parlamencie – powiedziała. Zastrzeżenia organizacyjne wobec referendum zgłaszała też Państwowa Komisja Wyborcza.

Nasi rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego nie spodziewają się, by rezultatem środowego głosowania były jakiekolwiek szybkie kroki „odwetowe" ze strony Andrzeja Dudy. – Weta w sprawie sądów są raczej wykluczone – twierdzi nasz rozmówca znający sytuację.

Polityka
Obrona powietrzna Polski. Co z systemami Pilica, Narew, Wisła? Deklaracja Tuska
Polityka
Bloomberg: Duda spotka się z Trumpem. Tusk mówi o "prorosyjskości" Trumpa
Polityka
Wiadomo już, ile było „ofiar” Pegasusa. Adam Bodnar ujawnił statystyki
Polityka
Podstawa programowa w szkołach. Barbara Nowacka zapowiada odchudzenie o 20 proc.
Polityka
Poseł KO: Komuniści mogliby sie uczyć od PiS jak zwalczać opozycję