Osamotnieni bez euro

Rumunia, Bułgaria i Chorwacja chcą do Eurolandu. Kraje z własną walutą będą w Unii na marginesie.

Aktualizacja: 16.05.2018 12:25 Publikacja: 15.05.2018 19:44

Osamotnieni bez euro

Foto: Adobe Stock

Dziewięć krajów UE – grubo ponad jedna czwarta gospodarki i ludności całej Wspólnoty – pozostaje dziś poza strefą euro. – To grupa, z którą wszyscy w Unii muszą się liczyć – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Daniel Gros, dyrektor prestiżowego brukselskiego instytutu CEPS.

Ale dni takiego układu są już policzone. Rumuński rząd premier Vioricy Dancili właśnie zapowiedział, że do końca roku przyjmie szczegółowy plan przystąpienia kraju do strefy euro. Wcześniej to samo zrobiła Chorwacja. A Bułgaria za parę miesięcy przystąpi do europejskiego mechanizmu walutowego, dwuletniego przedsionka przed przyjęciem wspólnej waluty. Pierre Moscovici, komisarz UE ds. walutowych, już obiecał, że to właśnie Bułgarzy jako następni zostaną przyjęci do Eurolandu.

Za niespełna rok, 29 marca 2019 r., poza Unią znajdzie się zaś Wielka Brytania. A to największy z unijnych krajów, które pozostają przy własnej walucie.

Gdy to wszystko się wydarzy, euro nie będzie już używać tylko pięć państw UE: poza Polską także Szwecja, Dania, Czechy i Węgry. To ledwie jedna szósta ludności Unii i jedna ósma jej gospodarki.

– Te kraje znajdą się na marginesie Wspólnoty, Polska nie ma potencjału, aby przejąć od Wielkiej Brytanii rolę adwokata państw z własną walutą – uważa Gros.

Na tym nie koniec zmiany równowagi w Unii. Szwecja i Dania poważnie rozważają bowiem przystąpienie do kluczowego elementu struktury Eurolandu – unii bankowej (mogą do niej wchodzić kraje spoza strefy euro).

– Taki krok miałby i dla Polski sens, bo większość działających w niej banków wywodzi się z zachodniej Europy. System finansowy byłby oparty na pewniejszych podstawach – mówi „Rzeczpospolitej" Zsolt Darvas, ekspert Instytutu Bruegla w Brukseli. Jego zdaniem już teraz niektóre decyzje gospodarcze w Unii są podejmowane w gronie ministrów finansów państw strefy euro (tzw. Eurogrupa), a potem jedynie zatwierdzane przez całą Radę UE (Ecofin).

– Strefa euro jest dziś zbudowana na solidnych podstawach i zapewnia osłonę przed kryzysem finansowym. A te mogą znienacka uderzyć nawet w kraje o stabilnej gospodarce. Radziłbym Polsce przystąpić do strefy euro – mówi Gros.

Podobnie jak czeski i węgierski, polski rząd nie ma jednak takich planów. Musiałby zresztą wcześniej zmienić nastawienie opinii publicznej: 57 proc. Polaków jest przeciw przyjęciu euro, a tylko 36 proc. za.

Czytaj także:

 - Stanisław Gomułka "Euro: o czym trzeba pamiętać"

Dziewięć krajów UE – grubo ponad jedna czwarta gospodarki i ludności całej Wspólnoty – pozostaje dziś poza strefą euro. – To grupa, z którą wszyscy w Unii muszą się liczyć – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Daniel Gros, dyrektor prestiżowego brukselskiego instytutu CEPS.

Ale dni takiego układu są już policzone. Rumuński rząd premier Vioricy Dancili właśnie zapowiedział, że do końca roku przyjmie szczegółowy plan przystąpienia kraju do strefy euro. Wcześniej to samo zrobiła Chorwacja. A Bułgaria za parę miesięcy przystąpi do europejskiego mechanizmu walutowego, dwuletniego przedsionka przed przyjęciem wspólnej waluty. Pierre Moscovici, komisarz UE ds. walutowych, już obiecał, że to właśnie Bułgarzy jako następni zostaną przyjęci do Eurolandu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Spór o kasę. Kancelaria Sejmu domaga się podwyżek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?