Wenezuela: Putin steruje Maduro

O losie dyktatora rozstrzygnie nie ulica Caracas, ale poufne negocjacje między Moskwą i Waszyngtonem.

Publikacja: 07.03.2019 18:37

Uważany przez Zachód za tymczasowego prezydenta Juan Guaido może się już czuć bezpiecznie. Ma gwaran

Uważany przez Zachód za tymczasowego prezydenta Juan Guaido może się już czuć bezpiecznie. Ma gwarancje od dyktatora Maduro

Foto: AFP

Daniel Kriener za ten gest zapłacił dość wysoką cenę. Ambasador Niemiec został uznany za persona non grata przez reżim Nicolasa Maduro i musi w pośpiechu opuścić Wenezuelę, bo z grupą kilkunastu zachodnich dyplomatów pojechał na początku tygodnia przywitać na stołecznym lotnisku powracającego z Brazylii Juana Guaido. To miała być gwarancja, że lider opozycji zostanie z powrotem wpuszczony do kraju, mimo że złamał zakaz wyjazdu za granicę wydany przez prezydenta.

Ale poświęcenie Krienera najpewniej poszło na marne. Bo jak podaje „Folha de Sao Paulo", największy brazylijski dziennik, Maduro nie zatrzymał na granicy Guaido z zupełnie innego powodu niż obecność Krienera. To część znacznie szerszej gry geostrategicznej: ustaleń, jakie zapadły w czasie sobotniej rozmowy telefonicznej między szefami dyplomacji USA i Rosji – Mikiem Pompeo i Sergiejem Ławrowem. W jej trakcie Rosjanin zobowiązał się, że Guaido, jego żonie i córeczce nie stanie się nic złego. W zamian Ameryka miała się zgodzić, aby proces oddawania władzy przez chavistów został rozłożony przynajmniej na pół roku.

W tym czasie sam Maduro miałby znaleźć bezpieczny azyl za granicą, a ludzie powiązani z reżimem – gwarancję funkcjonowania w nowym układzie politycznym. Chodzi w szczególności o przeszło 1000 generałów i ich podwładnych – podporę reżimu.

Istotną rolę w przekonaniu Waszyngtonu do kompromisu odegrał niedawny incydent na granicy Wenezueli z Kolumbią. Cliver Alcala, żyjący w Bogocie jeden z nielicznych wysokiej rangi wenezuelskich oficerów, którzy przeszli na stronę Guaido, próbował z grupą 200 ciężko uzbrojonych żołnierzy przedostać się do Wenezueli. Ale prezydent Kolumbii Ivan Duque Marquez, jeden z najbardziej proamerykańskich latynoskich przywódców, stanowczo się temu przeciwstawił. Interwencję wojskową przeciw Maduro wykluczył też nowy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, mimo że jest uważany za „Trumpa tropików".

Sankcje, a nie interwencja

Solidarność krajów latynoskich przeciw Ameryce jest silniejsza niż nawet najpoważniejsze różnice polityczne. W takim układzie Waszyngton nie jest jednak gotów samodzielnie wysłać wojska do kraju dwukrotnie większego od Iraku, z dobrze zorganizowanym wojskiem i społeczeństwem, które bardzo szybko odwróciłoby się od Guaido, gdyby okazało się, że chce dojść do władzy na amerykańskich bagnetach.

Moskwie udało się zresztą wymusić na Amerykanach postawienie kropki na „i" dzięki znanym z podszywania się pod polityków rosyjskich komików Władimirowi Kuzniecowowi i Aleksiejowi Stojarowowi. Sądząc, że rozmawia z wysokimi rangą szwajcarskimi dyplomatami, specjalny wysłannik USA ds. Ameryki Łacińskiej Elliott Abrams oświadczył: „Uważamy, że byłoby taktycznym błędem ciągle ich zapewniać, że nigdy nie będzie amerykańskiej interwencji wojskowej. Ale mogę panów zapewnić, że wcale tego nie szykujemy. Skupiamy się na sankcjach finansowych, gospodarczych, dyplomatycznych".

Moskwa utrzymuje bliskie związki z Wenezuelą od przejęcia 20 lat temu władzy przez Hugo Chaveza. Ale tak wielkiej gry na tym kontynencie Kreml nie prowadził od upadku ZSRR. To strategia na długą metę: nie tylko utrzymanie jakichś wpływów w Caracas po odejściu Maduro, ale także pokazanie innym krajom latynoskim, że Rosja nie opuszcza sojuszników. Szachując Amerykanów na ich własnym podwórku, Władimir Putin liczy też, że wymusi na Waszyngtonie ustępstwa w „podbrzuszu" Rosji: na Ukrainie.

Misterna rosyjska gra

Ale gra toczy się też o wielkie pieniądze. Wenezuelski koncern naftowy, który ma największe udowodnione złoża ropy na świecie, przeniósł właśnie z Lizbony do Moskwy swoją europejską siedzibę, a rachunki bankowe do powiązanego z rosyjskim MON banku Rusfincorp, który jest zresztą objęty amerykańskimi sankcjami. Jednocześnie dwa rosyjskie tankowce zawitały już w wenezuelskich portach z ładunkiem specjalnych rozpuszczalników, bez których nie da się wydobywać ciężkiej ropy z gigantycznego basenu Orinoko. Jednocześnie Rosja zwiększyła eksport ropy do USA do najwyższego poziomu od ośmiu lat – wchodząc w lukę pozostawioną po objętej sankcjami Wenezueli.

Ale Moskwa wie, że czas Maduro jest policzony. Odcięty od rynków zbytu ropy kraj jest w dramatycznej sytuacji, czemu Rosja na dłuższą metę nie jest w stanie zaradzić. I jeśli zdesperowany naród w końcu obróci się przeciw prezydentowi, cała misterna rosyjska gra weźmie w łeb.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne