Miejscowa telewizja poinformowała, że „Syn Narodu" będący „symbolem następstwa pokoleń" został właśnie mianowany przez swego ojca wicepremierem rządu. Chodzi o Serdara Berdymuchamedowa, którego tata Gurbanguły jest dożywotnim prezydentem Turkmenistanu.
Syn dentysty
Jednakże publiczne nazywanie obecnie 39-letniego syna prezydenta „Synem Narodu", który jest „symbolem", zaczęło się już cztery lata temu, gdy ojciec uczynił go hakimem, czyli szefem administracji państwowej jednego z wilajetów (odpowiednik województwa). Od tej chwili polityczna kariera Berdymuchamedowa juniora rozwijała się błyskawicznie.
Rok później był już wiceministrem spraw zagranicznych, doktorem ekonomii, „zasłużonym trenerem kraju", pułkownikiem (prawdopodobnie służby celnej) – być może ojciec nadał mu jeszcze jakieś tytuły. W każdym razie obecnie utworzył dla niego specjalne stanowisko kolejnego wicepremiera, mianował członkiem Rady Bezpieczeństwa i szefem turkmeńskiego odpowiednika naszej NIK.
Dał tym samym wszystkim do zrozumienia, kogo uważa za swojego następcę. – W takich krajach królów się mianuje – zauważył moskiewski ekspert ds. byłej sowieckiej Azji Środkowej Arkadij Dubnow.
„Gigantyczne dochody ze sprzedaży gazu nie dochodzą do zwykłych obywateli, nigdzie ich nie widać poza centrum stolicy" – podsumował sytuację w Turkmenistanie inny rosyjski analityk, wskazując jednocześnie, o co toczy się tam walka. Były prezydent kraju Saparmurat Nijazow w przypływie szczerości ocenił swój majątek na 3 mld dolarów. Nie wiadomo, co się stało z tymi pieniędzmi po jego śmierci.