Dziennikarz krzyczał do Carrie Lam: Kiedy umrzesz?

Carrie Lam, szefowa administracji Hongkongu została ostro zaatakowana przez dziennikarzy w czasie konferencji prasowej, w której ostrzegała prodemokratycznych demonstrantów Hongkongu przed wepchnięciem miasta w "otchłań".

Publikacja: 13.08.2019 11:06

Dziennikarz krzyczał do Carrie Lam: Kiedy umrzesz?

Foto: AFP

W momencie, gdy Carrie Lam opuszczała mównicę po konferencji, jeden z dziennikarzy krzyczał pod jej adresem: "Pani Lam, wielu obywateli zadaje sobie ostatnio pytanie, kiedy pani umrze?".

- Zrzuca pani odpowiedzialność za własne błędne kalkulacje polityczne na innych, odmawia pani przyznania się do błędów - mówił w trakcie konferencji jeden z dziennikarzy.

- Kiedy zaakceptuje pani polityczną odpowiedzialność za to, by ludzie przestali się bać? Czy jest pani gotowa ustąpić? Kiedy każe pani policji przestać? - pytał dziennikarz pracujący dla lokalnego nadawcy publicznego RTHK.

- Obywatele się boją pani i policji, czy może pani odpowiedzieć? - pytał inny dziennikarz.

Lam podkreśliła, że sytuacja w Hongkongu "stała się groźna", a przemoc wepchnie miasto na "drogę, z której nie ma powrotu".

Jak czytamy w BBC Lam, ze łzami w oczach, wzywała protestujących, aby "spojrzeli na swoje miasto, swój dom i pomyśleli, czy chcą zepchnąć je w otchłań".

Wcześniej przedstawiciel władz centralnych Chin w Hongkongu groził, że "miasto ześlizgnie się do otchłani bez dna, jeśli nadal będzie pozwalało na ohydę terroru". To komentarz do protestów w Hongkongu, które w poniedziałek doprowadziły do zamknięcia międzynarodowego lotniska w tym mieście.

Lam broniła działań policji, oskarżanej przez protestujących o brutalność, mówiąc, że policjanci działają w "ekstremalnie trudnych warunkach".

Szefowa administracji Hongkongu zadeklarowała jednocześnie, że gdy "przemoc się skończy i chaotyczna sytuacja" się unormuje, będzie odpowiedzialna za "odbudowę gospodarki Hongkongu" i "wsłuchiwanie się w żale obywateli".

Protesty w Hongkongu rozpoczęły się jako forma sprzeciwu wobec, zawieszonym już, przepisom o ekstradycji, które pozwalały na sądzenie mieszkańców Hongkongu przed sądami w Chinach (te ostatnie są podporządkowane Komunistycznej Partii Chin). Tymczasem, na podstawie formuły "jeden kraj, dwa systemy", na bazie której Wielka Brytania w 1997 roku przekazała Hongkong Chinom, mieszkańcy Hongkongu mieli mieć zagwarantowane swobody, które nie są udziałem mieszkańców pozostałej części Chin - m.in. dostęp do niezależnego sądownictwa.

Protesty w Hongkongu doprowadziły do zawieszenia kontrowersyjnej ustawy, ale protestujący domagają się całkowitego wycofania się władz z tych przepisów, dymisji Carrie Lam, a także oczyszczenia z zarzutów osób aresztowanych za udział w pacyfikowanych przez policję demonstracjach.

W czasie jednego z protestów demonstrujący wdarli się do lokalnego parlamentu i przez kilka godzin okupowali jego budynek.

W momencie, gdy Carrie Lam opuszczała mównicę po konferencji, jeden z dziennikarzy krzyczał pod jej adresem: "Pani Lam, wielu obywateli zadaje sobie ostatnio pytanie, kiedy pani umrze?".

- Zrzuca pani odpowiedzialność za własne błędne kalkulacje polityczne na innych, odmawia pani przyznania się do błędów - mówił w trakcie konferencji jeden z dziennikarzy.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Macron dobija porozumienie UE-Mercosur. Co teraz?
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"