Tak cudownych, pełnych wiary, miłości i spokoju, jakie pamiętamy z dzieciństwa. Dobrze wiem, jaki ich obraz jest bliski nam wszystkim. Też wyniosłem go z domu rodzinnego i pielęgnuję w najczulszych schowkach pamięci.
Spróbuję go ożywić tej soboty, w ów wieczór przed Narodzeniem, przy swoim stole wigilijnym. Naprawdę, dołożę starań, by wszystko było jak trzeba, jak dawniej, ale przecież wiem, jak my wszyscy, że to niemożliwe. Jednym z przywilejów dzieciństwa jest beztroska i naiwna umiejętność oderwania się od spraw świata. Ale czy my, dorośli, też tak możemy? Albo jeszcze lepiej, czy powinniśmy? Czy mamy prawo porzucić to, co istotne, tylko dlatego, że Święta i cała nasza natura tęskni za dzieciństwem?