Tak się jakoś składa, że pod koniec roku żeglarze ogłaszają projekty niebanalnych rejsów i wyruszają na wyprawy transoceaniczne, najlepiej dookoła świata. Oczywiście, zawsze pro publico bono, nigdy pro domo sua. Poza tym nie jest jasne, czy aby przypadkiem nie chodzi im o unikanie spędzania świąt Bożego Narodzenia w domowych pieleszach, nudnych i w zasadzie obowiązkowych, bo rodzinnych, konwentykli, uganiania się za prezentami gwiazdkowymi. A może, po prostu, ta koincydencja wynika ze splotu technologii z kalendarzem świąt kościelnych i z meteorologią?
Tak czy inaczej, pod koniec bieżącego roku sytuacja się powtarza. Trochę francuski, a po części szwajcarski nawigator Yvan Bourgnon rzuca świat na kolana pomysłem sprzątania oceanu za pomocą korabia, jakiego jeszcze ludzkie oko nie oglądało. Otóż świat zna już katamarany i trimarany, dwu- i trzykadłubowce, ale kwadromarana, z czterema kadłubami, jeszcze nie widział. A taki właśnie dziwoląg projektuje Yvan Bourgnon. Poinformował o powołaniu fundacji Sea Cleaners, dzięki której ma powstać oceaniczny żaglowy gigant, jacht zbierający plastik z wody.
Całe to świństwo
Yvan Bourgnon nie jest oceanicznym fantastą, uchowaj Boże, to oceaniczny wyga, opłynął świat dookoła, samotnie, katamaranem, na Pacyfiku, Atlantyku, Indyku czuje się jak w domu, regat, w jakich uczestniczył, nie spisze na wołowej skórze. Ale teraz nawrócił się na ekologię, projektuje czterokadłubowy jacht, kwadromaran, który będzie ciągnął za sobą gigantyczny kosz szerokości 72 metrów, który zagarnie wszystko, co pływa po powierzchni. Na jachcie znajdzie się dźwig do wyciągania śmieci, podajnik taśmowy do tego samego celu, oraz sprawne ręce załogi, która zadba o to, jak najsprawniej sprasować, zapakować i zniszczyć całe to świństwo. Na śmiecie przeznaczone są dwa centralne kadłuby, każdy z nich, pojemności 300 metrów sześciennych, pomieści 150 ton odpadów. Projekt zostanie przedstawiony oficjalnie podczas międzynarodowej konferencji poświęconej zmianom klimatu Cop 22 w Marakeszu w Maroku.
W obliczu takiego pomysłu umysł nastawiony racjonalistycznie emituje w sposób spontaniczny szereg wątpliwości. Po pierwsze, ocean jest niebotycznie wielki, ilość materii plastikowej, jaka dostaje się do oceanu, jest przeogromna, jeden żaglowiec może ich zebrać tyle – dosłownie – co kropla w morzu, będzie to zbiór o charakterze zdecydowanie symbolicznym, a nie praktycznym, nie wspominając już o tym, że ów wspaniały, magnifique żaglowiec ma dopiero powstać, a powstanie wtedy, gdy znajdą się sponsorzy, a oni się znajdą, gdy Yvan Bourgnon ich przekona do swojego pomysłu. Toteż od pewnego czasu niczego innego nie robi, w Marrakeszu też. – Od kiedy skończyłam dziesięć lat, żeglowałem po całym świecie z rodzicami. Nie było wtedy plastiku na wodzie, a nos miałem przecież tuż nad powierzchnią. 33 lata później plastik jest wszędzie – powiedział Bourgnon w wywiadzie dla pisma „Futura".
Czy przesadza? Nie przesadza. Na początku 2016 roku fundacja założona przez fenomenalną żeglarkę oceaniczną Ellen MacArthur, wspomagana merytorycznie przez agencję McKinsey, ogłosiła dane o oceanicznych śmieciach, według szacunków, w roku 2050 masa plastiku obecna w oceanach dorówna masie ryb; obecnie oceany zawierają 150 milionów ton plastiku, w połowie stulecia ilość ta się potroi, osiągnie 750 milionów ton. Trzeba mieć bujną i wyrobioną wyobraźnię, aby w ogóle wyimaginować sobie taaaką kupę śmieci na lądzie, a cóż dopiero pływającą, rozproszoną w wodzie.