Dzieje się tak z kilku powodów. Przede wszystkim, każde osobiste notatki stanowią świadectwo epoki, panujących nastrojów i wystawianych ocen zdarzeniom i ludziom. Tym bardziej jest to interesujące w przypadku wybitnego literata. Nawet jeżeli doskwiera roboczy charakter tych zapisków, gołym okiem można dostrzec brak starań pisarza o jakość stylistyczną tworzonych zdań czy też nazbyt skrótowe ujęcie podejmowanych wątków, to i tak można odnaleźć tam wiele ciekawych spostrzeżeń. Choćby odnotowywane lektury, w tym ważniejsze teksty z paryskiej „Kultury", dzisiaj już zapomniane (choćby tekst Miłosza o PAX). Kolejny walor to krótkie portrety odwiedzających Herlinga pisarzy. Choćby taki: „Przyjechał Stanisław Dygat. Dość miły, ale ma w sobie trochę tej prostackiej pewności siebie, która pokrywa słabość w głowie i nieporządek w sumieniu".

I w końcu warto odnotować jeszcze jedną zaletę niniejszych zapisków. Ciekawie obrazują codzienną mękę pisarską: zwątpienie we własne siły twórcze albo dla odmiany przesadną satysfakcję z napisanego tekstu. Pod tym względem autor „Innego świata" zupełnie się tam odsłania. A nie zawsze tak jest, żeby nie szukać daleko, Wiktor Woroszylski w wydanych niedawno dziennikach wcale nie był zbyt skłonny do otwartości. „Dziennik 1957–1958" może być traktowany jako ciekawe uzupełnienie, literacka rozgrzewka przed „Dziennikiem pisanym nocą".

Gustaw Herling-Grudziński „Dziennik 1957–1958" Wydawnictwo Literackie, Kraków

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95