Jan Maciejewski: Świat zdobył miasto

Rzym jest miejscem, w którym lepiej niż gdziekolwiek indziej można zrozumieć różnicę między samotnością a osamotnieniem.

Publikacja: 11.08.2017 17:00

Jan Maciejewski: Świat zdobył miasto

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Samotność to wybór, akt woli. Oddzielenie się od innych ludzi, które jest narzędziem do realizacji jakiegoś celu. Samotny jest pustelnik, bo oddala się od świata tylko fizycznie, w rzeczywistości traktując swoją izolację jako formę służby, a nie wygodnego egoizmu.

Tymczasem osamotnienie przychodzi z zewnątrz. Nie ma w nim żadnego sensu, nie niesie ze sobą treści. Nie jest ono decyzją, tylko wyrokiem losu czy historii. Osamotnione są rzymskie kościoły.

George Weigel w książce „Katedra i sześcian" pisze o tym, jak niezwykłym doświadczeniem dla obcokrajowców odwiedzających Kraków jest przebywanie w tym mieście w niedzielne przedpołudnie. W czasie, gdy zdecydowana większość mijanych osób albo właśnie idzie na niedzielną mszę św., albo z niej wraca. W tym samym czasie w Rzymie, mieście usianym kościołami jeszcze gęściej niż Krakowie, stały się już one prawie wyłącznie turystycznymi atrakcjami. Spowszedniały, są po prostu jednymi z kolejnych miejsc, które warto zobaczyć. Ich istnienie oderwało się dla odwiedzających je ludzi od swojej istoty. W wierszu „Epitafium dla Rzymu" Jarosław Marek Rymkiewicz pisał: „Przybyszu, który Rzymu szukasz w owym Rzymie/ I nie znajdujesz w Rzymie żadnej z rzeczy Rzymu/ (...) Tylko wiatry i popiół i imię. / (...) Bo miasto świat zdobyło a świat zdobył miasto".

W Rzymie i jego kościołach tkwi paradoks, który jest istotą katolicyzmu. Napięcie między pielgrzymką, którą jest życie wierzących, a ich przynależnością do określonych miejsc. Anonimowy autor „Listu do Diogneta" charakteryzował sytuację chrześcijan w świecie słowami „Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą". Pisał on dalej wprost: chrześcijanie nie mają własnych miast.

A jednak Rzym stał się stolicą Kościoła. Nawet pielgrzymi potrzebują bowiem przystani, miejsc, w których mogą się ze sobą spotkać w trakcie podróży. Królestwo, które nie jest z tego świata potrzebuje w nim jednak widocznych symboli swojego istnienia. Inaczej staje się dla swoich obywateli tylko abstrakcyjną metaforą, przestaje być namacalną rzeczywistością. Rzeczywistością, która wpływa na ich życie, każe im je przemieniać, pielgrzymować.

Nietzsche był jednym z tych myślicieli, którzy dopatrywali się związku między triumfem chrześcijaństwa a następującym w tym samym czasie powolnym dogorywaniem potęgi cesarstwa rzymskiego. Widział w tym triumf „jagniąt" nad „jastrzębiami". Siła tych drugich brała się przede wszystkim z tego, że nie analizowali, nie krępowali woli sumieniem. Jeżeli chcieli pić, zabijać czy kochać, to po prostu to robili. Z kolei „jagnięta" boją się postępować w ten sposób i swój strach nazywają sumieniem. Słabi dokonują w ten sposób „wzniosłego oszustwa samych siebie", z tego, co jest ich słabością uczynili atut. Co więcej, narzucili ten sposób myślenia także silnym, oplątując ich siecią moralnych reguł i społecznych konwencji. Paraliżując Rzym swoją moralnością, doprowadzili do jego upadku.

Jagnięta, wbrew całej niechęci i pogardy, jaką miał dla nich Nietzsche, odniosły triumf na dużo większą skalę niż jastrzębie. Właśnie ci słabi stworzyli imperium, które rozprzestrzeniło się na wszystkie kontynenty. To dzięki nim miasto zdobyło świat. Na przekonaniu, że są tu tylko na chwilę; że Rzym jest ważnym, ale jednak tylko przystankiem na drodze do zbawienia, zbudowali miasto, które zachwyca do dzisiaj. Pomimo tego, że czas przewagi jagniąt dobiega końca. Idąc bowiem ulicami współczesnego Rzymu, mijając kolejne zamknięte i osamotnione kościoły, wtapiamy się w tłum, który nie krępuje woli sumieniem. Jest tu, żeby odpocząć, najeść się, pozwiedzać i robi to bez zbędnego namysłu. I tak właśnie świat zdobywa miasto.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Samotność to wybór, akt woli. Oddzielenie się od innych ludzi, które jest narzędziem do realizacji jakiegoś celu. Samotny jest pustelnik, bo oddala się od świata tylko fizycznie, w rzeczywistości traktując swoją izolację jako formę służby, a nie wygodnego egoizmu.

Tymczasem osamotnienie przychodzi z zewnątrz. Nie ma w nim żadnego sensu, nie niesie ze sobą treści. Nie jest ono decyzją, tylko wyrokiem losu czy historii. Osamotnione są rzymskie kościoły.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków