Zupełnie jakby reżyser chciał udowodnić światu, że nie potrzeba dziś gigantycznej machiny produkcyjnej, by opowiedzieć interesującą historię. Ano nie trzeba. O ile historia jest rzeczywiście interesująca.

„Niepoczytalna" wciąga, dopóki wrogiem bohaterki jest system. Życie Sawyer (Claire Foy) w piekło zamienił zakochany w niej mężczyzna. Prześladował ją i nachodził, obsypywał prezentami, wywołując ciężką nerwicę. Kobieta wyprowadza się z rodzinnego domu i rozpoczyna nowe życie w dużym mieście, gdzie łatwiej o anonimowość. Wkrótce pod wpływem impulsu odwiedza gabinet psychiatryczny działający w położonym przy autostradzie prywatnym szpitalu. Zwierza się lekarzowi z myśli samobójczych i napadów lęku. Podpisuje jakieś papiery – podobno zwykłe formalności – i nieoczekiwanie dla samej siebie zostaje zatrzymana w placówce. W końcu to biznes. A skoro ubezpieczyciel gotów jest płacić, to znajdzie się chętny, by leczyć. Choćby niegroźną chorobę.

Strach przed instytucjami działającymi ponad prawem Soderbergh rozgrywa znakomicie. Szkoda więc, że z czasem historię sprowadza na utarte ścieżki, znane widzom z tandetnych telewizyjnych thrillerów. Traci przy tym wiarygodność samej opowieści. Staje się przy tym przewidywalna. Być może reżyser postanowił zadbać o sukces komercyjny swej produkcji. Chciał trafić w gust masowej publiczności. I osiągnął swój cel, ale kosztem jakości dzieła. Zamiast ostrzeżenia przed wszechwładzą powstał kolejny film o tym, że wariatów nie brakuje. Ale to wiadomo i bez kina.

„Niepoczytalna", reż. Steven Soderbergh

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95