To była radosna, piękna uroczystość. W piątek 29 maja tłum klaskał, kiedy dźwig umieścił na szczycie kopuły berlińskiego Pałacu Hohenzollernów 310-kilogramowy, czterometrowy, pozłacany krzyż. W ten sposób po wielu latach kończyła się odbudowa jednego z najbardziej rozpoznawalnych zabytków stolicy.
W 1950 r., zaraz po utworzeniu NRD, budynek został wysadzony w powietrze, aby zrobić miejsce na siedzibę partii komunistycznej. Moskwa nakazała przekreślić w ten sposób pruską tradycję, z której wyrósł niemiecki militaryzm. Po rozpadzie bloku wschodniego i zjednoczeniu Niemiec przyszła kolei na rozbiórkę Pałacu Republiki, w którego murach znaleziono rakotwórcze materiały. Plac Pałacowy przez wiele lat stał jednak pusty. Demokratyczne władze nie chciały, aby pamięć jednego totalitaryzmu zastąpiło odwołanie do innej brutalnej przeszłości. Wreszcie znaleziono kompromisowe wyjście, które miało pogodzić tych, którzy czują się przywiązani do historii, i tych, którzy obawiają się obudzenia demonów przeszłości. Zamiast odtwarzać pałacowe wnętrza, w odbudowanym budynku pod koniec roku będzie funkcjonować Forum Humboldta: interaktywne muzeum wypełnione kolekcjami sztuki zamorskiej pochodzącej z wielu kontynentów – od Afryki po Amerykę Południową, Azję i Oceanię. W środku kopuły, na której szczycie stanął krzyż, w miejscu znajdującej się tu niegdyś kaplicy zaplanowano replikę buddyjskiej świątyni.