Plus Minus: Cały kwiecień spędził pan w Polsce, w warszawskim mieszkaniu Tadeusza Konwickiego, wybitnego polskiego prozaika, scenarzysty i reżysera. Jak pan tam zawędrował?
Dostałem miesięczne stypendium w Kolegium Tłumaczeń przy Instytucie Książki. Przewiduje ono pobyt w pokojach dla gości przy krakowskim biurze Instytutu, wyposażonych dla tłumaczy, albo w warszawskim mieszkaniu Tadeusza Konwickiego przy ulicy Górskiego na tyłach Nowego Światu. Od połowy lat 50. ubiegłego wieku mieszkał tam i pracował wraz z rodziną i kotem Iwanem. I Konwickiego w tym mieszkaniu czuć, nie jestem skłonny wierzyć w mistycyzm, ale różne rzeczy się tam śnią i brzmią różne głosy. Nieraz napiszę zdanie, ale nie wiem, skąd się wzięło w mojej głowie. W Warszawie planowałem pracować z tekstami Adama Mickiewicza, ale ostatecznie zajmuję się Cyprianem Norwidem. Z okazji 200. rocznicy urodzin jest jednym z patronów tego roku w Polsce. Postanowiliśmy więc przetłumaczyć go na język białoruski i wydać monografię poświęconą jego życiu i twórczości, ale też tomik wierszy. Ale od Białorusi, tak czy inaczej, myślami nie da się uciec, kilka własnych wierszy również napisałem.