We wtorek wieczorem potwierdziły się informacje "Rzeczpospolitej" o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego minister Anny Zalewskiej i Beaty Kempy, jak i o tym, że na listach nie pojawi się marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Ale i tak zaskoczeń nie zabrakło. PiS po raz kolejny pokazało, że niektóre informacje potrafi utrzymać w tajemnicy przed dziennikarzami. Tak jak start Joachima Brudzińskiego, wpływowego ministra spraw wewnętrznych i jednego z najważniejszych polityków PiS.

Przeczytaj: Kaczyński wyprzedza Koalicję Europejską

- Myślę, że Brudziński nie złoży mandatu. Wokół Jarosława Kaczyńskiego robi się gorąco i pusto. Oprócz Błaszczaka, on zostanie do końca - mówił Arłukowicz, komentując opublikowane przez Prawo i Sprawiedliwość listy tej partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Były minister zdrowia w programie Onet Rano stwierdził, że "tamtą stronę trzyma dwóch gości", wymieniając Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobrę. Zauważył, że w momencie, gdy został aresztowany były rzecznik ministerstwa obrony narodowej Bartłomiej M., na jaw wyszła sprawa Kazimierza Kujdy, byłego już prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

- Jest jeszcze drugi człowiek, do którego sam prezes musi jeździć i jest nim Zbigniew Ziobro. Ma taką wiedzę, która paraliżuje funkcjonowanie tej strony sceny politycznej - ocenił. - Upadek tej ekipy pod dowództwem Jarosława Kaczyńskiego jest nieuchronny. Ale ktoś te schedę będzie musiał przejąć. Ziobro dziś ma narzędzie do tego. Los Kaczyńskiego jest zależny od tego, co zrobi prokuratura. Dlatego prezes PiS stawia się w ministerstwie sprawiedliwości - dodał Arłukowicz.