Im bliżej wybory, tym głośniejsze wypominanie (z wiadomej strony), że obecna władza bezprawnie i siłowo odbiła telewizję z rąk poprzedników, że utwierdzonego ustawowo prokuratora krajowego w podobny sposób zastąpiła swoim mianowańcem, że nie inaczej jest z rzecznikami dyscyplinarnymi sądów. A do tego jeszcze Trybunał Konstytucyjny, do którego władza nie deleguje sędziów, nie publikuje orzeczeń, tylko czeka, aż zemrze z głodu i zapomnienia, no i oczywiście jeszcze gorzej z Krajową Radą Sądownictwa.
Na ile pamiętamy jeszcze to, co z państwem robił PiS?
Wszystko to prawda, pod warunkiem że nasza pamięć nie sięga wstecz dalej niż rok, półtora, a wszystko, co było wcześniej, skłębia się w jedną sieczkę z bitwą pod Grunwaldem, z wojną światową lub jaruzelską, bez różnicy. Taka pamięć to dziecko pełnego wrzasku i półprawd, bezmyślnie używanego internetu. Jest nadzieją populistów, marzeniem politycznych szalbierzy, ostoją oszustów pragnących mącić i skłócać; prowincjonalnych trumpików w trampkach, którzy potrafią tylko zabełtać w głowach i schować się za silniejszych od siebie.
Czytaj więcej
Sztab Karola Nawrockiego chce przemilczeć aferę mieszkaniową, mimo że pytań przybywa, Czy podczas...
Każdy, czyj horyzont sięga choćby dwa, trzy lata wstecz, pamięta, czym była Telewizja Polska – przepraszam, tuba propagandowa PiS za poprzedniej władzy – jak była zabetonowana przez Radę Mediów Narodowych. Wprowadzono tę radę ustawowo, jak tylko PiS objął rządy (ale do tego potrzebna pamięć sięgająca dziesięciolecie wstecz). Nic dziwnego, że trzeba było „jechać po bandzie” albo i poza nią, aby rozbić ten beton. Obecna TVP jest daleka od ideału, ale na pewno lepsza od pisowskiej, gdzie opozycja służyła tylko do tego, aby ją opluć.
Jaki użytek z pamięci zrobimy w wyborach prezydenckich?
Podobnie było w prokuraturze, i minister Bodnar musiał długo szukać jakiegoś niedopatrzenia prawnego, aby podważyć pozycję poprzedniego szefa Prokuratury Krajowej; gdyby nie to, autorzy monstrualnych przekrętów nadal śmialiby się z „ciemnego ludu”. Osoby dysponujące taką pamięcią wiedzą, że prezydent, którego kadencja dobiega końca, odmówił u jej początków zaprzysiężenia legalnie wybranych przez Sejm sędziów, a w to miejsce zaprzysiągł nocą, kogo trzeba, aby tylko nie dowiedział się o tym legalny (jeszcze) Trybunał. Konstytucja i zasady trójpodziału władz powiadają wyraźnie, że Krajowa Rada Sądownictwa powinna być wybierana przez sędziów, ale w to miejsce PiS wprowadził wybór przez polityków. I tak dalej, i tak dalej…