Lech przegrał przed tygodniem z Legią, ale mecz był dobry i wyrównany. Tym razem Lech pojechał do Lubina, gdzie czekało Zagłębie, pełne optymizmu po wyjazdowym zwycięstwie nad Pogonią aż 3:0. Do przerwy gospodarze strzelili trzy bramki, a w drugiej połowie już żadnej. Identycznie jak w Szczecinie.
Jeśli ktoś myślał po pierwszej kolejce, że Zagłębie jest jednym z tych niewielu klubów, które potrafiły w szczególnych warunkach przygotować się do sezonu, to szybko musiał zmienić zdanie. Mimo że gospodarze prowadzili już 3:1, w drugiej połowie to Lech rządził na boisku i doprowadził do remisu.
Bardzo ładna bramka Jakuba Kamińskiego to symbol zmian. 18-latek przyjął piłkę, zrobił zwód, po którym obrońca odsłonił mu bramkę, i trafił dokładnie tam, gdzie chciał. Zrobił to wszystko w polu karnym, jak doświadczony zawodowiec, a nie jak chłopak o trzęsących się nogach, który dopiero wchodzi do drużyny.
Kamiński urodził się w Rudzie Śląskiej 5 czerwca 2002 roku, dzień po meczu Polska – Korea na mundialu w Pusanie.
W Lechu wystąpiło czterech tzw. młodzieżowców, czyli zawodników poniżej 21. roku życia. Oprócz Kamińskiego byli to Tymoteusz Puchacz, Filip Marchwiński i Jakub Moder. Nie grali dwaj inni: Robert Gumny i Kamil Jóźwiak, mający już za sobą debiut w pierwszej reprezentacji Polski.