Pod względem sportowym Legia poradziła sobie w Poznaniu zaskakująco łatwo. W momencie, gdy na 10 minut przed zakończeniem meczu wybuchły awantury i piłkarze zeszli z boiska, prowadziła 2:0. Gole strzelali Domagoj Antolić oraz Michał Kucharczyk. Potem niestety zaczął się horror, kibice Lecha wyłamali płot i wtargnęli na murawę.
Wicemistrzem Jagiellonia, która przegrywała już u siebie 0:1 z Wisłą Płock, ale udało jej się odrobić straty i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W eliminacjach LE zagrają też największy przegrany sezonu, czyli Lech, oraz wracający do Europy po 25 latach przerwy Górnik.
Jeszcze nigdy mistrzostwa nie zdobył zespół mający na koniec sezonu 11 porażek na koncie. Oczywiście samo prześledzenie tabel od 1921 roku (mistrz Cracovia – ani jednej porażki) nie powoduje, że z czystym sumieniem można Legię 2017/2018 nazwać najsłabszym zdobywcą trofeum w historii, ale pewnie na obronę takiej tezy znalazłoby się kilka argumentów.
Od sześciu lat sezon w Polsce to 37 kolejek, a zatem Legia przegrała 30 procent meczów (dokładnie 29,7). Zbliżony, aczkolwiek jednak odrobinę lepszy, wynik – 28 procent – zanotował w 1936 roku Ruch Chorzów, który poniósł pięć porażek w zaledwie 18 meczach (dokładnie 27,7 proc.).
Identyczny wynik powtórzyła w 1955 roku Legia (wówczas CWKS) prowadzona przez Jánosa Steinera. Osiem razy przegrał Lech Poznań, gdy w 1983 roku został mistrzem w sezonie, w którym rozegrano 30 kolejek (26,6 proc. porażek), a taki sam wynik zanotowała Wisła Kraków w 2011 roku i 12 miesięcy później Śląsk Wrocław.