- Oscar skończył 89 lat, to oznacza, że prawdopodobnie siedzi teraz w domu i ogląda Fox News - mówił rozpoczynając galę przyznania Oscarów prowadzący imprezę Jimmy Kimmel nawiązując do faktu, że była to jubileuszowa, 90 gala przyznania Oscarów.
- Oscar jest bardzo szanowany w Hollywood. Tylko na niego spójrzcie: Trzyma ręce na widoku i nie ma penisa - dodał Kimmel nawiązując do skandalu z Weinsteinem (producent miał przez lata molestować aktorki i inne kobiety pracujące w branży filmowej.
Kimmel żartował też z prezydenta Mike'a Pence'a, przeciwnika małżeństw homoseksualnych. - Nie robimy takich fimów jak "Tamte dni, tamte noce" (historia miłości dwóch homoseksualistów) dla pieniędzy. Robimy je, by zdenerować Mike'a Pence'a - mówił.
Z kolei zapowiadając przyznanie statuetki dla najlepszego filmu dokumentalnego Kimmel powiedział, że "nominowane dokumenty pokazują nam, że gdzie jest ciemność, tam jest też nadzieja". - To nie dotyczy Białego Domu. Nadzieja (ang. Hope) odeszła z pracy w środę - dodał nawiązując do dymisji Hope Hicks, byłej dyrektor ds. komunikacji Białego Domu.
Mówiąc o przyznaniu statuetki najlepszego filmu dokumentalnego produkcji "Ikar" opowiadającej o aferze dopingowej w rosyjskim sporcie, Kimmel stwierdził, że wskazuje on na to, iż "Putin nie mieszał się w tej kategorii" - co było nawiązaniem do oskarżeń pod adresem Rosji o wpływanie na wynik wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku.