Powoli dopalają się zgliszcza instytucjonalnych zmian w wymiarze sprawiedliwości. Ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa dopełniają wizję sądownictwa w ujęciu rządzącej większości. W debacie publicznej dostrzec można zdeformowaną dychotomię ocen.
Twórcy wprowadzonych zmian próbują przekonać, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki usprawnią one sądownictwo, zwrócą je obywatelom, położą kres sędziokracji. Przeciwnicy zmian wskazują, że ich skutkiem będzie zniesienie podziału władzy i podporządkowanie sądów politykom. Pozbawi obywatela ochrony, sędziowie wydawać bowiem będą orzeczenia wedle politycznych dyspozycji. Sądy staną się przedłużeniem władzy politycznej, obywatel zaś stanie się bezbronny w sporach z państwem.
Wiara w deklaracje, że rewolucja w SN, wymiany prezesów w sądach oraz polityczny wybór KRS przyspieszą działania sądów, zlikwidują sądowe pomyłki czy zbliżą sądy do obywatela oznacza całkowitą naiwność. Zarazem jednak nazbyt pesymistycznie brzmią wizje całkowitego ubezwłasnowolnienia sądów. Pomimo niekonstytucyjności szeregu uchwalonych rozwiązań, ewidentnego zamysłu politycznego oddziaływania na sądy, na powoływanie sędziów i ich funkcjonowanie, trudno przeoczyć to, że orzeczenia wydawać będą po zmianach ci sami sędziowie, którzy czynili to przed ich wprowadzeniem. Wyroki oparte będą na tych samych przepisach prawa, interpretowanego wedle tego samego ius interpretandi.
Upolitycznienie KRS, utworzenie nowych izb w SN oraz wymiana prezesów nie wpływa na zasady wykładni i stosowania prawa. Nie zmienia powszechnie akcentowanej, także przez wprowadzających zmiany, potrzeby rozróżnienia lex i ius, uwzględniania konstytucyjnych wartości w procesie wykładni, w celu odczytywania z niedoskonałych często regulacji słusznego prawa i wydania sprawiedliwego rozstrzygnięcia.
Choć czasami słychać pohukiwania przestrzegające sędziów przed stosowaniem konstytucji, to zarazem ta sama grupa suponuje, że wprowadzone zmiany podyktowane były potrzebą usunięcia sędziów wydających orzeczenia w stanie wojennym. A trzeba pamiętać, że potępienie dotknęło tych orzekających w stanie wojennym sędziów, którzy stosowali wedle zasady związania sędziego ustawą prawo oczywiście niesprawiedliwe, wadliwie uchwalone, godzące poprzez swoją treść w prawa człowieka, wolności jednostki. Mimo oczywistej błędności tłumaczenia, że stosowali takie prawo, jakie wówczas obowiązywało, stanowiło ono dawniej jedną z podstaw uwolnienia sędziów tak orzekających od odpowiedzialności dyscyplinarnej. Dziś jednak nie byłoby to możliwe, zważywszy radykalną zmianę kontekstu pełnienia funkcji sędziowskich.